sobota, 22 października 2016

Rozdział 18

- Zgłupiałaś! - Wrzasnęła Alice.
- A ty podsłuchiwałaś! - Powiedziała Claire, patrząc rozgniewanym wzrokiem na siostrę. - Stanę do boju. I nikt - w oczach królowej pojawił się jakiś niekontrolowany błysk - mi tego nie zabroni!
- W takim razie - księżniczka dumnie wypięła pierś - ja też.
- Ty? Co?
- Nie będę patrzeć jak wszyscy, którzy mi zostali, giną!
- Wszyscy? - Claire Ramsay uniosła brew.
- Ezra mi się oświadczył, a przez tą durną wojnę... on może - jej oczy zrobiły się wielkie, po chwili napełniły się łzami. - Jeżeli on zginie... już nigdy - odwróciła głowę, a potem ponownie spojrzała na swoją siostrę. - Nigdy nie pokocham.
***
   Tamta noc zaczęła się inaczej niż którakolwiek z poprzednich. Ludzie królowej zebrali się pod pałacem. Wszyscy mieli na sobie srebrne kolczugi. Wszyscy mieli miecze i po pięć ampułek z krwią nieboszczyka. Wszyscy - nawet Claire i Alice.
   Claire Ramsay wbiła spojrzenie w noc. I wtedy dostrzegła drugą armię. Wielu ludzi, których twarze przecież tak dobrze znała. Tam po prawej stał piekarz, który dawał jej rogaliki w dzieciństwie, a obok niego - krawcowa, tam dalej - miejscowy lekarz, gdzieś w oddali - zegarmistrz... ci ludzie! Ona ich znała. I nie byłoby nic w tym dziwnego, gdyby nie fakt, że ci ludzie zmarli kilka miesięcy wcześniej.
- W imię Boga - powiedziała głośno i odważnie - proszę was - i wtedy dostrzegła jeszcze dwie żywe postacie. Rude pukle opadające na zieloną suknię, która podkreślała blade policzki - Audrey Bloylock. Dziewucha splotła dłoń z dłonią wysokiego blondyna - jedynego człowieka w srebrnej zbroi. Tym człowiekiem był Noah Happins - dawny kochanek królowej. Och! On wcale nie był kochankiem. On był miłością jej nudnego królewskiego życia. Miłością, która złamała jej serce - wycofajcie wojska. Nie potrzebujemy wojny. Znajdźcie inne miasteczko, które możecie zniszczyć.
- Chyba kpisz - wykrzyczała rudowłosa. Spojrzała na Łowcę, a potem pstryknęła palcami. Chwilę potem jakiś wampir zaatakował Claire. Wtedy Alice ścięła mu głowę.
- Nikt nie zabierze mi siostry - mruknęła. I tak rozpoczęła się walka.
   Ludzie i wampiry. Wampiry i ludzie. Jak to mogło się mieszać? Jak oni wszyscy mogli postradać zmysły? Przecież byli sobie bliscy... tak bliscy. Kiedyś darzyli się miłością. Teraz darzyli się nienawiścią, którą ciężko było komukolwiek opisać.
- Proszę, proszę - westchnął ojciec Happinsa, pojawiając się nie wiadomo skąd.
Wojna ustała.
Noah wpatrywał się w zarumienione policzki Claire. Przez chwilę poczuł, że coś w jego sercu pyknęło. Zgubne marzenie królowej - on ciągle kochał Audrey.
- I cóż ja mam poradzić? - Zachichotał szyderczo. - Myślicie, że rozwiążę spór?
Claire Ramsay wyprostowała się. Spojrzała wściekle na mężczyznę.
- Jesteś jedynym - przełknęła ślinę - który jest w stanie to zatrzymać. I jedynym - nieświadomie budowała napięcie - który może doprowadzić do straszliwego rozlewu krwi... do śmierci tak wielu niewinnych istot. - Dała chwilę, żeby przemyślał. Potem syknęła: - podobno się zmieniłeś!
- Masz rację. Nie tknę tych - serca wszystkich, nawet wampirów, biły. Biły szybko. Były nie do zatrzymania. Nagle wszystko zależało od jednego człowieka - którzy są przyjaciółmi mojego syna. Ostatnio cierpiał przez to dotkliwie.
I w tym momencie Noah Happins zerwał się. To było tak niespodziewane. Wpadł na Ezrę. Przewalił go na ziemię. Szamotali się. Blondyn wyciągnął już broń - ostry nóż. Już miał go zabić, kiedy usłyszał słodki głos.
- Nie tkniesz go.
- Dlaczego?!
- Bo nie. On jest twoim jedynym przyjacielem. Nie jest w stanie w ciebie zwątpić. Wierzy w ciebie... nawet teraz. - Królowa brzmiała tak szczerze. Nikt nie byłby w stanie, posądzać ją teraz o kłamstwo.
Blondyn nie podniósł głowy.
- Kim jesteś? - Zapytał. Ale jak to... nie pamiętał jej? Zaklęcie Audrey przestało działać. Pamięć wróciła. Serce zaczęło bić normalnie. Zszedł z przyjaciela. Wstał, a potem pomógł wstać Ezrze. - Jak ja mogłem... przepraszam. - Rozpłakał się, jednak otarł szybko łzy. Stary Noah Happins ciągle w nim tkwił. - Claire - powiedział po chwili.
- Tak?
- Jesteś miłością mojego życia. Jak ja mogłem... przestać... cię kochać...
Wszystko mogłoby być jak w bajce. Mogło. Jednak Bloylock wrzasnęła:
- Dość! Wampiry - stwory skierowały się w stronę pary - zabijcie ich!
***
   Rano Claire obudziła się w swoim łóżku. Nikt nie przybył, żeby pomóc jej się ubrać i uczesać. Coś było nie tak. Okryła się kołdrą i zmierzyła w stronę drzwi. Nie pamiętała dokładnie, co się stało zeszłej nocy. Nie wszystko. Już dotykała klamki, kiedy drzwi same ustąpiły. Przed jej oczami ukazała się postać.