wtorek, 22 listopada 2016

Rozdział 19

W drzwiach stanął ojciec Noah, Camden Munro. Automatycznie Claire się cofnęła. A on popatrzył na nią smutno. W jego oczach definitywnie ujrzała współczucie.
- Claire... - przełknął gulę w gardle i kontynuował. - Tak bardzo mi przykro...
- Mów co się stało. Bez owijania w bawełnę - wydusiła z siebie królowa. Cała się trzęsła, bo myślała o najgorszym.
Usiadła na łóżko i mocno zacisnęła palce na pościeli i przymknęła oczy czekając na druzgocącą prawdę.
- Przeżyła większa część armii i ludności. Wszystkie wampiry zostały zgładzone... - mówił omijając temat szerokim łukiem. I Claire doskonale wiedziała, że Camden to robi. Tylko łatwiej jej było słuchać raportu niż czegoś co zniszczy jej życie. - Audrey... jest w lochu. Pod ścisłym nadzorem. Ale... jednak pozostaje najgorsza rzecz do powiedzenia. Alice... zginęła podczas szału złości Audrey - ostatnie zdanie wypowiedział szybko.
Jej serce pękło. Przez chwilę siedziała patrząc pustymi oczami na ścianę. W jej umyśle kotłowała się setka myśli i uczuć. Po kilku sekundach siedzenia zerwała się i wybiegła. Wbiegła do sali tronowej. Ledwie zauważyła, że nikogo tam nie było. Podeszła do jednego z gobelinów i go zerwała. Potem następny i następny aż wszystkie leżały na posadce w sali tronowej. Następnie krzyknęła. Przeraźliwie głośno. Jej pełen rozpaczy krzyk niósł się po zamkowych korytarzach. Claire wyczerpana odpadła na podłogę i zaniosła się szlochem.
Nikt nie odważył się wejść tego dnia do sali tronowej, ponieważ nikt nie chciał patrzeć na zrozpaczoną królową.
Po kilku godzinach Claire zasnęła na chłodnej posadzce. Nie wiedziała, w którym momencie odpłynęła. Jednak sen przyniósł jej odrobinę ukojenia.
Następnego dnia obudziła się we własnym łóżku. Nie wiedziała kto ją zaniósł, ale mało ją to obchodziło. Ubrała się, uczesała i wyszła z sypialni. Wodziła pustym spojrzeniem po ścianach korytarzy, którymi zmierzała do lochów. Słychać było jedynie stukot jej obcasów o podłogę. Przed wejściem do lochów stało kilkoro dobrze uzbrojonych strażników. Kiedy tylko zobaczyli królową ustąpili jej przejścia.
Korytarze lochów były zrobione z szarego kamienia, który oplatało jakieś zielsko. W powietrzu unosił się nieprzyjemny zapach wilgoci i stęchlizny. Claire szybko dotarła do najgłębszego lochu, który był obstawiony dodatkowymi strażnikami.
- Wasza Wysokość - odezwał się głównodowodzący warty.
- Chcę tam wejść - powiedziała królowa.
- Wiedźma jest bardzo niebezpieczna - zaczął niepewnie strażnik.
Claire zaczynała już denerwować ta niepewność w ludzkich głosach.
- Kwestionujesz mój rozkaz? Powiedziałam, że chcę tam wejść. Więc mnie wpuście - ton jej głosu był władczy, nieznoszący sprzeciwu.
Strażnicy bez wahania wpuścili ją do celi.
Audrey była przypięta do ściany łańcuchami. Wieloma łańcuchami. Jej rude włosy były w strąkach, ledwo było widać spod brudu ich barwę. Skórę także miała ubrudzoną, a pod oczami miała worki. Gdy tylko Audrey zobaczyła Claire, uśmiechnęła się złośliwie. A królowa z niemałą przyjemnością uderzyła ją w policzek.
- Tylko na tyle cię stać? - zaśmiała się. - A no tak... jesteś przecież królową. Taką delikatną. Oraz ci nie wypada. Ale przecież możesz się raz wyżyć. No dawaj! Pokaż jaka jesteś wściekła! Przecież zabiłam ci siostrę. Zraniłam twoje biedne serduszko! Dawaj! Uderz mnie jeszcze raz!
Claire stała i tylko na nią patrzyła. Nie czuła wszechogarniającego gniewu. Jedynie ból.
- Nie będę cię bić. Nawet nie zasługujesz bym cię dotknęła jeszcze raz. Za to zasługujesz na stos. Spłoniesz. Tuż po pogrzebie Alice - i wyszła z lochu.
W jednym z korytarzy, którym zmierzała do sali tronowej napotkała Ezrę. Szedł z naprzeciwka. Był przygnębiony i nawet jej nie zauważył. Ale ona go zobaczyła.
- Ezra... - stanęła i spojrzała na niego.
On także stanął i zerknął na nią. W jego oczach było widać ból.
- Wybacz - skłonił się i chciał dalej iść, lecz Claire złapała go za ramię.
- Nie o to mi chodzi... - mruknęła. - Jak się czujesz? - spytała z troską.
- Pewnie nie lepiej niż ty - odparł. - Jakby co Noah leży u medyka - i odszedł.
Wzmianka o Noah poruszyła coś w sercu królowej. Więc zamiast kierować się sali tronowej poszła do medyka. Miała nadzieję, że chociaż Noah trzyma się lepiej niż ona czy Ezra.
Stanęła przed drzwiami i zapukała w nie. Ułamek sekundy później słychać było kroki, a następnie skrzypienie otwieranych drzwi.
- Wasza Wysokość - skłonił się głowę medyk.
- Mogę wejść? - spytała królowa.
- Oczywiście - przesunął się i wpuścił Claire do środka.
Weszła i rozejrzała się po pomieszczeniu. Na łóżkach leżeli ranni, ale Claire wypatrywała tylko Noah. Kiedy go zobaczyła cicho do niego podeszła. Spał, oddychał miarowo, ale na twarzy miał wymalowane zmęczenie. Królowa cicho przysiadła na brzegu łóżka i delikatnie odgarnęła dawno nieprzycinane włosy Łowcy z czoła. Ten poruszył się i otworzył oczy. Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu. Każde z nich było smutne.
- Przepraszam - odezwał się po jakiejś chwili Noah. - To wszystko moja wina - spuścił wzrok.
Królowa dotknęła palcami jego policzka i zmusiła go by na nią spojrzał.
- To nie jest twoja wina, Noah. Tylko jej. Nie musisz się tym już martwić - chciała wstać, ale powstrzymał ją.
- Twoje zmartwienia są moimi póki cię kocham - powiedział poważnie.
Claire uśmiechnęła się słabo. Nachyliła się i krótko pocałowała Łowcę. Potem wyszła z sali medyka i zajęła się przygotowaniami do pogrzebu i egzekucji.
Przez następne kilka dni chodziła smutna po zamku i załatwiała sprawy związane z pogrzebem Alice. Wstawała wcześnie rano i kładła się późno. Przez prawie cały czas wyglądała jak zombie.
Było już grubo po północy kiedy weszła do swojej sypialni i opadła na fotel.
- Najwyraźniej jestem niewidzialny - szepnął jej ktoś na ucho.
Obróciła głowę i uśmiechnęła się słabo.
- Noah. Przepraszam, Zmęczona jestem.
- Wybaczam - nachylił się i ją pocałował. - Rozumiem.
Claire wstała z fotela i podeszła do chłopaka. Przytuliła się do niego i westchnęła ciężko. Oczy same się jej zamykały. Noah to zauważył i wziął ją na ręce. Położył ją na łóżku. Królowa sięgnęła do pleców i rozwiązała gorset. Dziś nie miała siły na przebieranie się.
- Zostaniesz ze mną? - spytała cicho.
- Oczywiście - Łowca położył się obok niej i przytulił ją. - Zawsze z tobą zostanę - szepnął.
Zasnęli wtuleni w siebie. Oboje zmęczeni byli ostatnimi wydarzeniami.
W ciągu kolejnych kilku dni odbył się pogrzeb. Cały zamek był na czarno wystrojony. Claire z kamienną twarzą, bo nie miała już siły płakać. Po pogrzebie zaszyła się w swoich komnatach i nie wychodziła z nich aż do następnego dnia, czyli egzekucji Audrey.
Wokół podestu, na którym stał stos zebrał się spory tłum ludzi. Każdy czekał na śmierć czarownicy, która zbyt wiele im odebrała. Po odczytaniu oskarżenia stos wraz z Audrey został podpalony.  Królowa patrzyła na płonącą kobietę bez emocji. Już jej to nie obchodziło.Pragnęła jedynie spokoju i stałości. Nic więcej.


_____________________________
Z mojej strony to ostatni rozdział. Mam nadzieję, że się podobał. Zapraszam do skomentowania. Teraz musicie czekać na epilog od współautorki opowiadania ;)