środa, 29 czerwca 2016

Rozdział 5

Claire wpatrywała się z niedowierzaniem w list. Nie wiedziała kto to napisał i jak na to zareagować.
"Ale jak ktoś mógł nas zobaczyć? Było ciemno."
Królowej zrobiło się słabo i musiała usiąść z powrotem na łóżku. Potarła dłonią czoło i westchnęła. Nie za bardzo wiedziała co zrobić z tym fantem. Kazać odnaleźć tego co napisał ten list? Raczej się nikt nie przyzna. Zostawić Noah? Claire nie wiedziała czy potrafi to zrobić. Trochę polubiła tego Łowcę. Nadal nie wybaczyła mu tego tekstu o jej ciele. Ale musiała przyznać sama przed sobą, że na początku chciała by tak było. Teraz nie była tego tak pewna.
Skoro nic nie mogła teraz zrobić, Claire postanowiła się ubrać i zejść na śniadanie. W towarzystwie Basha, Alice, jej kilku przyjaciółek i... Ezry i Noah.
Pojawiła się w sali jadalnej ubrana w beżową sukienkę. Rozejrzała się po zebranych i z szokiem stwierdziła, że siedział tam Thomas. Koło Basha i Noah. Zmierzyła brata i Thomasa wściekłym spojrzeniem.
- Witaj siostrzyczko! - zaszczebiotała Alice.
"Skoro Alice od rana jest taka wesoła, to znaczy ze spędziła ostatnią noc z jakimś mężczyzną" pomyślała Claire i delikatnie się uśmiechnęła do młodszej siostry, ale w jej oczach było widać dezaprobatę.
- No co? - zapytała księżniczka, choć doskonale wiedziała o co chodzi jej siostrze.
- Nic, Alice. Zupełnie nic.
Śniadanie mijała w pełnej napięcia atmosferze. Claire bała się, że Thomas albo Sebastian coś powiedzą o jej związku albo, że Noah znów coś palnie o jej ciele. Thomas zastanawiał się czy Noah jest kochankiem Claire, a sam Noah patrzył ukradkiem na królową. Alice była tym tak rozbawiona, że w pewnym momencie parsknęła śmiechem.
- Alice, czy coś się stało? - zapytał z niepokojem Bash, widząc jak jego przyrodnia siostra się krztusi.
- Nie - odpowiedziała krótko.
Kilka minut później Noah i Ezra wstali od stołu tłumacząc, że muszą przyszykować się na polowanie. Chwilę po nich wstał i wyszedł Thomas bez tłumaczenia.
- Ty nadal obściskujesz się z Lowlandsem? - szepnęła Alice do królowej.
- Już sama nie wiem - mruknęła.
- Zostaw go. Nie jest ciebie wart. Skąd wiesz, że cię nie wykorzystuje?
Claire sama się nad tym zastanawiała odkąd Thomas zaczął się do nie zalecać.
- Nie, to na pewno nie to - odpowiedziała siostrze, choć nie była tego pewna.
- Jak sobie chcesz - księżniczka wstała od stołu. - Dziewczyny, idziemy - zwróciła się do swoich przyjaciółek i jednocześnie dam dworu.

W tym samym czasie Noah i Ezra zmierzali do swojej sypialni by zabrać sprzęt i wyruszyć na miasto pomimo tego, że na razie nie było żadnych ataków.
- Jestem pewny, że to wampiry? - zapytał ponownie Pomocnik Łowcę.
- Tak, jestem. Widzieliśmy już tyle podobnych przypadków... - w dokończeniu zdania Łowcy przerwał Thomas Lowlands, który wykrzyknął jego imię.
- A ten tu czego? - mruknął Ezra, ponuro przyglądając się blondynowi
Lowlands podszedł do Noah i z całej siły uderzył go w nos. Ezra od razu próbował zaatakować nisko urodzonego szlachcica, ale powstrzymał go Happins.
- O co ci chodzi, stary? - zapytał Thomasa Happins.
- Został Claire w spokoju. Ona jest moja - warknął i odszedł od nich.
- Jak masz zostawić królową w spokoju? - zdziwił się Ezra. Po sekundzie jednak zrozumiał. - Nie mów mi, że się do niej zalecasz. To niebezpieczne.
- Zamknij się - warknął Noah i wszedł do ich pokoju.
Po godzinie byli gotowi do drogi. Ezra kazał jednemu ze sług przygotować ich konie.
- Muszę coś jeszcze załatwić - powiedział Noah i wyszedł na korytarz.
- Tylko nie obmacuj królowej - zaśmiał się Ezra.

Claire siedziała w swoim biurze i przeglądała ważne dokumenty. Część z nich miała zamiar podpisać, a część podrzeć, podeptać i użyć jako podpałki do kominka.
Mimo iż nie było jeszcze południa poczuła się zmęczona. Z ciężkim westchnieniem odchyliła się na krześle i rozejrzała się po pomieszczeniu.
Gabinet został urządzony przez jej ojca lata temu. Był cały w brązie i beżu. Na ścianach wisiały obrazy i trofea myśliwskie. przed kominkiem było rozłożone futro z niedźwiedzia. Chociaż jej ojciec nie żył już tyle lat nadal czuła jego zapach w tym pokoju. Albo to może była jej wyobraźnia?
Ktoś zapukał do drzwi, więc otrząsnęła się z rozmyślań.
- Proszę - odezwała się głośno, uprzednio pozbywając się chrypki kaszlnięciem.
Do pomieszczenia wszedł Noah Happins. Był już gotowy na wyprawę.
- Przyszedłem tylko poinformować, że wyruszam wraz z Ezrą do miasta - powiedział i miał właśnie zaraz wyjść. Wtedy przypomniał sobie cały gniew na Thomasa.
Odwrócił się i podszedł do Claire. Królowa nie zdążyła nawet mrugnąć, gdy się schylił i mocno ją pocałował. Kiedy skończył powiedział:
- Powiedz Thomasowi by mi nie zakazywał spotykania się z tobą - w jego głosie dziewczyna usłyszała gniew i zrozumiała dlaczego ją pocałował. By się zemścić na jej niby narzeczonym.
Zamachnęła się i uderzyła go w policzek tak, że zostały na nim lekkie ślady jej paznokci.
- Wynocha stąd - syknęła wściekle.
Happins  nic więcej nie dodał. Po chwili go nie było.
- Mówiłem ci, żebyś jej nie obmacywał - parsknął Ezra, gdy zobaczył czerwony ślad na policzku przyjaciela.
Noah nic mu nie odpowiedział.
Obaj wsiedli na swoje konie i wyruszyli do miasta.

Alice Ramsay stała pod drugimi drzwiami i podsłuchała co robili Claire i Noah. Nawet widziała to przez dziurkę od klucza. Uśmiechnęła się delikatnie, kiedy jej siostra uderzyła Łowcę.
- Tak trzymaj, Claire - szepnęła. - Ojciec byłby z ciebie dumny.
Księżniczka cicho pisnęła, gdy ktoś złapał ją w talii.
- To tylko ja - szepnął jej na ucho Evan, dość wysoko postawiony możny.
- Miło - odwróciła się do niego i pocałowała go głęboko.
- To co? Co masz zamiar robić?
- Hmm... Pomyślimy... Cokolwiek z związanego z tobą - dała mu kolejnego całusa.

wtorek, 28 czerwca 2016

Rozdział 4



- Jak śmiesz! – Serce jej zabiło. Miała ochotę go udusić.
- Jestem śmiały, dzielny, przystojny…
- Dodaj do listy jeszcze skromny – mruknęła, następnie wkładając do ust kolejny kawałek ciasta.
- No i kompletnie tobą zauroczony – powiedział, uśmiechając się słodko. – I wiem, że ty także mnie pragniesz – dodał, kiedy palcem ocierał kąciki jej ust. Claire uderzyła go w przedramię.
- Przestań – syknęła. – Ktoś jeszcze nas zobaczy!
- Boisz się, że…
- Że? – Uniosła brew.
- Zatańczmy – zaproponował.
- Nie ma muzyki – odetchnęła, nie chciała z nim tańczyć.
     Noah cmoknął. W tym oświetleniu wyglądał naprawdę uroczo. Serce królowej biło tak szybko. Przy nim zapominała o wszystkim. Podobał jej się jego sposób bycia. Nigdy kogoś takiego nie spotkała. Do tej pory sądziła, że jej ideałem jest Thomas, ale… coś w Happinsie sprawiało, że nie mogła oddychać. To coś wydawało się być złe, ale wiedziała, że jest dobre.
Niewinnie podał dłoń.
- Mi to nie przeszkadza…
- Ludzie zobaczą, tak nie wypada – próbowała się bronić.
- Od kiedy taka ślicznotka przejmuje się opiniami innych – wyszczerzył zęby, chwyciła go za dłoń i zawędrowali na środek parkietu. Wszyscy na nich spoglądali. Wszyscy – Thomas także. Claire go dostrzegła, a jej spojrzenie podłapał Łowca – widziałem was wczoraj… na dziedzińcu.
Jej usta zadrgały.
- Będziesz mi tym grozić – spoglądała w jego błękitne oczy. – Wykurzę cię z Curse Town – mruknęła niepewnie.
- Wahanie w twoim głosie jest takie oczywiste. Jesteś taka oczywista. Nic dziwnego, że wampiry atakują to miasto – błysk w jego oczach pojawił się na chwilę – z taką królową – dodał, sprawiając, że miała ochotę go uderzyć.
- Sugerujesz, że powinnam się zmienić?
- Mały trening… mógłby zdziałać cuda – mówił pewnym siebie tonem głosu. Spojrzenie Thomasa piorunowało jej serce… właśnie teraz. Wypuściła dłoń blondyna.
- Muszę wyjść – głośno przełknęła ślinę, a potem zniknęła za drzwiami prowadzącymi do dziedzińca. Noah za nią podążył. Zobaczył jak niewinnie stała w miejscu, w którym poprzedniego wieczora całowała się z Lowlandsem.
- Co ty wyprawiasz? – zapytał, podchodząc bliżej.
- Nie wiem. Ja… - ponowne wahanie w głosie, tym razem nie wywołało żadnej reakcji u Łowcy – nie wiem, co czuję. Pierwszy raz… nie wiem, co czuję.
- Och! – Roześmiał się, chwytając ją za dłonie. – To takie proste. Nie można wiedzieć, co się czuje... Uczuć nie da się przemyśleć i zrozumieć. Uczucia są niezależne. Ty chcesz to zaplanować, ale tak się nie da. Wszyscy spoglądają na ciebie, chcąc mieć cię za przykład… i móc cię naśladować, dlatego starasz się być idealna. Jeżeli masz coś czuć… nie możesz o tym myśleć. Musisz udowodnić sobie to wszystko… właśnie teraz.
     Królowa oblizała wargi. Dotknęła brody Happinsa. Zbliżyła się, całując go w usta. Noah uwiesił dłonie na talii królowej, ona swoje położyła na jego klatce piersiowej. Nie mogli się od siebie oderwać. Gdy nagle zapragnęła powietrza, odepchnęła go od siebie, wzięła głęboki wdech, a potem zagryzła wargę.
- To właśnie czujesz?
Przytaknęła skinięciem głowy.
- Co czujesz do tamtego kolesia? – spytał, zdając sobie sprawę, że Claire gra nieczysto.
- Thomas i ja… to taka zakazana miłość – uśmiechnęła się do siebie. – Sebastian obiecał, że znajdzie sposób, żebyśmy byli razem… - jej brwi zadrgały – to niedorzeczne. Nie powinnam. Powinnam znaleźć księcia, połączyć królestwa… ja się po prostu do tego nie nadaję. Czemu miłość musi być tak trudna? – prawie załkała.
- Miłość nie jest trudna. Nigdy nie była. Sposób w jaki do niej podchodzisz do niej jest zły. Spytałem o twoje uczucia do niego… a ty opowiedziałaś mi o wszystkim, co myślisz, że czujesz.
- Jak myślisz… co powinnam zrobić?
- Opowiedzieć mi, co do niego czujesz – uśmiechnął się przyjacielsko, jego serce biło tak szybko, że tym uśmiechem chciał ukryć wszystkie swoje emocje.
***
Claire obudziła się rankiem. Na komodzie leżał list. Otworzyła go. Wąskie pismo pochylone w lewą stronę, a słowa, które napisane były na kartce sprawiły, że królowa zaczęła się denerwować:
Dwóch mężczyzn? Nieładnie. Zostaw Noah!

niedziela, 26 czerwca 2016

Rozdział 3

"Nie dość, że mam problemy w mieście, to jeszcze Thomas musi dokładać?" myślała gorączkowo Claire. Szła korytarzem w stronę swojej sypialni. Nie miała na stroju na posiłek. Po drodze wpadła na rudowłosą dziewczynę.
- Audery? Myślałam, że jesteś z Łowcami - zdziwiła się na widok Audery.
- Miałam być, ale ten blondyn mnie wyrzucił. A i ten brunet kazał ciebie pozdrowić i księżniczkę Alice.
- Serio? Przecież żaden mężczyzna nie potrafi ci się oprzeć. Nawet mój bękarci brat.
- Jak widać Łowcy potrafią - prychnęła oburzona i skłoniła się lekko. Po kilku chwilach już jej nie było.
Królowa wzruszyła tylko ramionami i odeszła w stronę swojej sypialni. Przed wejściem do pokoju powstrzymał ją Bash.
- Mam dobre wieści - odparł z szerokim uśmiechem. - Za niecałe pół roku możesz poślubić Thomasa.
- Sebastian, nie chcę się tak śpieszyć.
- Siostro, przecież tak niedawno nalegałaś bym się pośpieszył z zgodą od możnych - bastard był zdezorientowany.
- Tak, wiem. Ale teraz jest za dużo problemów do rozwiązania - rzekła. - Poza tym wesele mogłoby tylko rozwścieczyć ludność. Nie chcę zostać zdetronizowana na rzecz ciebie, brata bastarda czy mojej niedojrzałej siostry Alice.
- Oczywiście - ukłonił się i odszedł.
Brunetka weszła do sypialni i zamknęła za sobą drzwi. Musiała się przygotować na wieczór, ponieważ jej siostra postanowiła urządzić przyjecie. Ot tak dla rozluźnienia.
Służące przygotowały kąpiel i pomogły jej  się rozebrać. Z westchnieniem ulgi zanurzyła się w ciepłej i pachnącej wodzie. Claire chwyciła za gąbkę i zaczęła jeździć nią sobie po ramionach. Gdyby ludzie umieli mruczeć jak koty, Claire pewnie by teraz mruczała.
- Proszę, proszę. Nie sądziłem, że kiedykolwiek zobaczę tak wysoko usytuowaną kobietę w kąpieli - Claire obróciła głowę i zobaczyła tego blondwłosego Łowcę, Noah, który stał w drzwiach.
"Dlaczego nie słyszałam zgrzytu zawiasów, gdy otwierał te cholerne drzwi?"
- Teraz powinnam zawołać straż. A następnie kazać wydłubać twoje oczy lub jeszcze lepiej ściąć ci głowę - oparła udając niewzruszoną całą tą sytuacją.
- Ale wówczas nie mógłbym polować na to co morduje twoich poddanych - przyjrzał się jej ciału.
- Nie wytrzeszczaj tak oczu, bo i tak nic nie zobaczysz - uśmiechnęła się lekko. - Piana mnie zasłania.
- Piana może w każdej chwili zniknąć. A woda przecież jest przezroczysta. 
- No cóż, woda też staje się zimna. Chciałabym wyjść już z wanny.
- Och, nie przeszkadzam - odparł i usiadł na krześle.
-  Mógłbyś podać mi ręcznik? - zapytała królowa.
- Oczywiście, Wasza Wysokość - wstał i sięgnął do stołka obok wanny.
Rozłożył ręcznik i nadal przyglądał się królowej.
- Powinieneś odwrócić głowę. Tego wymaga przyzwoitość - skarciła go.
- A kto powiedział, że jestem przyzwoity? - ale zrobił o co go poprosiła.
Dopiero wtedy Claire wstała. Obróciła się tyłem do Noah. Chwyciła za rogi ręcznika i się nim owinęła. Wyszła z wanny i skierowała się do swojej sypialni. Noah podążał za nią cały czas lubieżnie się jej przyglądając.
- Nie gap się - warknęła na niego. Teraz nie było Claire do śmiechu. Odwróciła się do niego cały czas przytrzymując ręcznik.
- I tak nic mi nie zrobisz.
- Komuś przydałaby się lekcja dyscypliny - szepnęła cicho, by Noah nie usłyszał.
Ale Łowca tu usłyszał. Zmarszczył lekko brwi i postanowił zaryzykować. Kiedy Claire się odwróciła do niego tyłem złapał ją w tali i przyciągnął do siebie. Delikatnie przejechał nosem po jej odsłoniętej szyi i szepnął.
- A może to tobie przydałaby się lekcja dyscypliny? - ugryzł ją w ucho.
- Wynoś się stad - warknęła. - Natychmiast.
Noah wypuścił ją z objęć i zniknął z jej pola widzenia.
- Faceci to idioci -  mruknęła zła Claire i wzięła czerwoną sukienkę.

Sala balowa była pięknie ustrojona. Bądź co bądź Alice sama tego dopilnowała. Z sufitu zwisały girlandy kwiatów i światełka, które nadawały ciepła sali.
- Postarałaś się Alice - powiedziała z podziwem Claire.
- Za kogo mnie uważasz? Nic nie robię na tak zwane "odwal się". Jestem księżniczką i muszę być perfekcjonistką w tym co robię - uśmiechnęła się z wyższością. - Poza tym ten cały Ezra wczoraj mnie zdenerwował. Dobrze, że Bash był w pobliżu. Ugh.
Bal się właśnie zaczął. Alice od razu została poproszona do tańca przez jednego z przystojniejszych możnych. Claire jako, że była nawet jeszcze piękniejsza od swojej siostry, także została poprowadzona na parkiet. Kilka razy następowała zmiana partnerów i Alice trafiła na Ezrę.
- Powinieneś teraz gnić w lochach za nazwanie mnie dziewką - powiedziała z wyższością księżniczka.
- Chciałbym prosić o wybaczenie - mimo iż Ezra bardzo się starał nie mógł przestać wgapiać się w dekolt Alice.
Ta to zauważyła i z całej siły nadepnęła mu obcasem na stopę.
- Auć - syknął.
- Och! Bardzo, ale to bardzo przepraszam! - udała zakłopotanie Alice.
Pech chciał, że Claire trafiła na Noah. Łowca uśmiechnął się do niej szeroko, a ona odwzajemniła ten gest.
- Wyglądasz przepięknie, choć w ręczniku widać więcej - pochwalił ją Noah.
- Ty też wyglądasz nie najgorzej - królowa zignorowała komentarz o ręczniku.
Po skończonym tańcu ludzie zaczęli przysiadać się do stołu. Claire miała ogromny apetyt na słodycze, więc się nimi zajadała, ale kulturalnie.
- Nie powinnaś się tak najadać słodkościami - zwrócił jej uwagę Noah.
- Niby dlaczego nie? - zmarszczyła czoło Claire.
- Bo będziesz gruba.
- No i co z tego?
- To z tego, że twoje ciało kiedyś będzie moje - szepnął jej na ucho.

Rozdział 2



    Minęły dwa dni. Łowcy ciągle nie przebyli, a Claire dostawała na głowę. Zresztą nie tylko ona. Mieszczanie zaczęli  protestować w sali tronowej.
- Chcemy wiedzieć!
- Dlaczego nasi ludzie umierają?!
- Kto zginie następny?
     Królowa powoli przełykała ślinę. Była zdenerwowana – nigdy do takiej sytuacji jeszcze nie doszło. Brunetka chwyciła dłoń Sebastiana, który siedział po jej prawicy. Spojrzała w jego jasnoniebieskie ślepia. Miała nadzieję, że znajdzie w nich rozwiązanie. Ale nie znalazła.
- Dość! – wrzasnęła, ale to tylko sprowokowało jeszcze bardziej tłum.
- Myślisz, że będziesz nam rozkazywać… mamy dzieci, mamy prawo się o nie martwić – mówił jakiś pięćdziesięciolatek, jednak za chwilę został uciszony przez jakąś kobietę w brązowej sukni:
- Wczorajszej nocy umarła moja matka. Miała się świetnie! Teraz nie będę spać całą noc… to twoja wina! – I jej przerwano:
- Oczekujemy króla… nie królowej – zaczął skandować jakiś staruszek, a po chwili tłum zaczął krzyczeć z nim.
     Wtedy do sali tronowej weszła Alice. Miała na sobie jasnoniebieską suknię z dużym dekoltem. Na szyi spoczywał ciemnoszary medalion. Usiadła po lewicy Claire i uśmiechnęła się sztucznie w stronę tłumu:
- Ty tam… nie gęgaj – mruknęła. – A ty tam… nie płacz, chyba, że chcesz dołączyć do swojej nędznej rodzinki!
Królowa wytrzeszczyła oczy. Miała ochotę skarcić młodszą siostrę, ale wiedziała, że mogłoby to zostać źle zrozumiane przez mieszczan. Dlatego pisnęła:
- Alice… ci ludzie się boją, ty nie?
- Ktokolwiek morduje ludzi… nie odważy się wejść do królestwa i zrobić mi krzywdy – kąciki jej ust uniosły się. – Nie mam potrzeby się obawiać – spojrzała w oczy Claire – o cokolwiek – dodała po chwili.
    Nagle do sali z rozmachem wpadł krzepki sześćdziesięciolatek ubrany w czerwony strój dworzanina. Krople potu malowały się na jego twarzy, a lica całe poczerwieniały.
- Pani – skłonił się nisko, a głosy ucichły. – Łowcy… przybyli!
Claire odetchnęła.
- Wpuść ich.
     Chwilę później zgromadzeni ujrzeli dwójkę Łowców. Ten pierwszy – miał na sobie srebrną kolczugę, a w lewej dłoni trzymał miecz. Jego złota czupryna powiewała, a błękitne oczy wpatrywały się w trójce siedzącą na tronie. Natomiast ten drugi – był ciapkę wyższy od blondyna, ale za to bardzo kościsty. Dodatkowo wyblakłe i luźne ubrania nie sprawiały, że wydawał się mężniejszy. Miał czarne krótkie włosy i jasnozielone oczy, które wlepił w Alice.
- Witaj panie – błękitnooki skłonił się przed Bashem, a brunet uczynił to samo. Brunetka chrząknęła i skarciła ich:
- To ja jestem królową!
    Blondyn wstał i skłonił się przed królową. Wtedy spojrzał w jej oczy i dostrzegł coś, czego w żadnych innych oczach nie potrafił dostrzec. Królowa zarumieniła się delikatnie, ale jej usta nawet nie drgnęły – i ona poczuła coś, czego wcześniej nie potrafiła poczuć.
- Wybacz – powiedział łagodnym tonem głosu, a później wstał. – Nazywam się Noah Happins… jestem Łowcą, a to mój pomocnik…
- Ezra z z Appellat Lucum – przywitał się brunet.
- Co możecie zrobić?
- Wytropić każdego – Claire wpatrywała się w usta Happinsa, gdy mówił. – Możemy znaleźć wampira, wilkołaka… poznam każdą czarownicę –rozejrzał się, jak gdyby chciał potwierdzić wartość swoich słów.
- Od kilku miesięcy ludzie giną w niewyjaśnionych okolicznościach – zaczęła opowiadać, ale jej usta paraliżowały się za każdym razem, kiedy widziała, że spogląda na nią. – Jednego dnia widzisz całą rodzinę, a następnego dnia oni są po prostu martwi.
- Sprawdzaliście szyję zmarłych?
- Nie? – Alice uniosła brwi.
- Jeżeli zostali ugryzieni śmiertelnie przez wampira… i pochowani… Oni mogą się budzić i… - tłumaczył, niewinnie patrząc na talię królowej – rozprzestrzeniać zakażenie.
- To niemożliwe! Nie w Curse Town – stwierdziła pewnym siebie tonem głosu.
- Znałem już takie przypadki. Ale… czy są jeszcze jakieś inne możliwości?
Claire zamrugała, starając się opanować.
- Nie wiem. Może to jakiś seryjny morderca – rzuciła, a Noah westchnął.
- Będę szukać – mruknął i ukłonił się przed królową.
- Wiem, że nie przyjechaliście na darmo – powiedziała w końcu Claire. – Czego więc chcecie?
Noah i Ezra milczeli.
- Mogę zapewnić wam wystawne życie…  mnóstwo diamentów. Mogę ofiarować wam cokolwiek zechcecie – i nagle przez jej głowę przepłynęła szalona myśl. Chciała, żeby Happins zapragnął jej samej. – Panowie – chrząknęła.
- Chcemy dziewek! – Niespodziewanie wypalił brunet, a Noah skarcił go spojrzeniem.
- W porządku… damy wam każdą dziewkę, której zapragniecie!
- W takim razie – mówił Ezra – ja chcę jej – wskazał księżniczkę Alice, która spojrzała zaskoczona w stronę Basha. – Chcę jej – dodał po chwili.
- Księżniczka Alice nie jest dziewką – wyjaśnił Sebastian. – Ale zapewniam, że w pełni zrekompensujemy tą stratę – błysk jego uśmiechu zawisł na chwilę na twarzy – jeszcze dzisiejszego wieczora – dodał po chwili.
- A ty… - zagadnęła Claire. – Czego oczekujesz?
- Dobrego wina i godnych warunków życia – odpowiedział natychmiast.
***
     Zbliżała się północ, kiedy to do pokoju Łowcy i jego wiernego pomocnika ktoś zapukał. Noah niechętnie otworzył drzwi i spojrzał na swojego gościa.
     Była to wysoka rudowłosa dziewczyna. Na świat spoglądała dużymi srebrnymi oczami, które usadowione były tuż nad piegami, które z kolei idealnie pokrywały lica. Mogła mieć z siedemnaście lat, ale i więcej. Jedno było pewne – nie przekroczyła jeszcze dwudziestego piątego roku życia.
- Witajcie – powiedziała słodkim tonem głosu i skłoniła się przed Happinsem, a potem podała mu dłoń. – Jestem Audrey – obdarzyła blondyna mrugnięciem oka – Audrey Bloylock – dodała, a potem bez zaproszenia weszła do środka i usiadła na kanapie obok Ezra. – Będę wam towarzyszyć dzisiejszego wieczora… moi panowie.
- Chyba nocy – mruknął Noah. – Mój przyjaciel żartował, mówiąc, że chce dziewek… prawda? – spojrzał z niecierpliwością na bruneta, który patrzył z zafascynowaniem na biust Audrey. – Prawda? – ponaglił.
- Ależ oczywiście! – Powiedział, ale ciągle patrzył, jak gdyby nie mógł przestać.
Rudowłosa zaczęła dotykać materiału sukni.
- Ale tu gorąco… i jaki zaduch – zagryzła wargę, patrząc na Łowcę.
- Proszę wyjść – Noah zamrugał swoimi błękitnymi oczami. – Łowcy muszą w nocy pracować!
Bloylock westchnęła i skierowała się w stronę drzwi.
 - Wrócę tu – stwierdziła, a potem spojrzała na nich w dziki sposób. Następnie wyszła, trzaskając drzwiami.
- Proszę pozdrowić królową i księżniczkę Alice! – krzyknął Ezra, jak gdyby miał nadzieję, że rudowłosa piękność to dosłyszy.
- Ty durniu – syknął blondyn.
***
   Claire samotnie spacerowała po dziedzińcu. W jej głowie kłębiły się dwa rodzaje myśli. Pierwszy rodzaj był o tych wszystkich ludziach, którzy wkrótce zginą, którzy opuszczą Curse Town. Pierwszy rodzaj myśli był zarazem martwieniem się, że lud się zbuntuje i  zacznie żądać, żeby odeszła.
    Natomiast drugi rodzaj myśli był o Noah. Nie mogła przestać myśleć o tym jak ich spojrzenia spotkały się. Jakie odczucia towarzyszyły jej, kiedy słuchała jego płynnego głosu. Nie mogła zapomnieć.
Wtedy ktoś chwycił ją w pasie. Przerażona pisnęła, a reakcja była natychmiastowa.
- To ja – powiedział wysoki blondyn z bujną brodą.
Claire odwróciła się i położyła mu dłonie na ramionach.
- Thomas… jak dobrze cię widzieć – mruknęła, nie mogąc uwierzyć we własne słowa.
- Ciebie też dobrze – wyszczerzył zęby – królowo! – Schylił się lekko i pocałował ją w delikatny sposób, który zawsze jej się podobał, ale nie tym razem. Brunetka odepchnęła go od siebie i spojrzała zimno w jego stronę.
- Nie powinniśmy – stwierdziła.
- Tylko dlatego, że nie jestem tak wysoko postawiony? – Uniósł brew. – Skarbie! Bash obiecał, że dopilnuje wszystkiego… i pobierzemy się nim miną kolejne cztery pory roku…
- Nie powinniśmy – powtórzyła, spuszczając wzrok w dół. Nie chodziło nawet, że Thomas nie był idealnym kandydatem dla królowej. – Nie powinniśmy…
- Claire – powiedział prawie szeptem. – Przejdźmy się i zapomnijmy o wszystkich problemach – obdarzył ją uśmiechem, jak gdyby to wszystko było takie proste. Jednak Claire pokiwała głową.
- Nie tym razem – pisnęła, a kilka minut później zniknęła za drzwiami pałacu.

czwartek, 23 czerwca 2016

Rozdział 1

Od kilku miesięcy było bardzo źle. Ludzie z niewiadomych przyczyn ginęli. Panował straszny głód. Rodzice bali się wypuszczać dzieci z domu. Nikt nie miał pojęcia co się dzieje. Nadworne czarownice mówiły, że to coś mrocznego o czym dawno nikt nic nie słyszał.
- Nie obchodzi mnie to! Macie znaleźć to coś i je zniszczyć! - krzyczała Claire Ramsay.
Claire Ramsay była królową jedną z dwóch córek Daniela Ramsay, który zginął kilka lat temu w bitwie o jedno z ważniejszych handlowo hrabstw. Mimo iż wygrali, to zginął król. I jego najstarsza córka musiała przejąć panowanie w pełnym niepokoi państwie. Większość konfliktów udało się opanować dyplomatycznie, ale jednak wybuchło kilka małych wojen. I każdą z nich wygrało wojsko królowej.
- Jak myślisz co to jest? - zapytała ją księżniczka Alice.
- Nie wiem. Nie mam pojęcia co robić - odparła Claire.
- Ty nie wiesz co robić? Nie znałam cię od tej strony - prychnęła Alice. - Na pewno coś wymyślisz. Masz niesamowity dar strategiczny. Wygrasz tę niemożliwą bitwę.
- Tylko jak?
- W kilku królestwach mówi się o Łowcach, którzy potrafią wytropić każdego. Może ich wynajmiesz?
- Skoro tyle o tym wiesz, to znasz ceny jakie się płaci za ich pomoc - mruknęła Claire.
- Nie mów, że obchodzi cię jakakolwiek cena! Przecież zawsze chodziło ci o dobro poddanych! I tak mamy im z czego płacić. Należymy do rodziny królewskiej, mieszkamy w luksusowym zamku. Damy radę z ceną. Jak zawsze.
- Masz rację - królowa uśmiechnęła się lekko do siostry.
- Claire! - krzyknął Bash z drugiego końca korytarza.
Bash, a właściwie Sebastian jest przyrodnim bratem Alice i Claire, czyli bastardem. Jest od nich straszy, ale jako nieślubne dziecko, nawet króla, nie miał żadnych praw. Dostał tylko jakiś tytuł i małe hrabstwo w pobliżu zamku. Po śmierci króla Claire Ramsay mianowała go głównym dowódcą straży pałacowej.
- Co się stało, Sebastianie?
- Nowy atak. Tym razem zniknęło dziesięcioro dzieci. Ich rodzice domagają się spotkania z tobą.
- Dobrze. Spotkam się z nimi - powiedziała Claire.
- Co?! Oni cię zlinczują! - zaoponowała Alice.
- Bash, zwiększ liczbę straży w sali tronowej.
- Tak jest - bastard skłonił się lekko i odszedł.
- Jeśli jest aż tak źle, to wynajmę Łowców - powiedziała królowa i odeszła w stronę sali tronowej.
Alice tylko westchnęła sfrustrowana i ruszyła za swoją siostrą. Bądź co bądź powinny się nawzajem wspierać.

W sali tronowej zebrało się kilkunastu mieszczan. Strażnicy stali przy każdym wejściu do sali tronowej. Mieszczanie na początku burzyli się poco tylu strażników, ale Claire uciszyła ich mówiąc, że bez nich nie będzie rozmowy.
- I co zamierzasz zrobić z tymi porwaniami? - krzyknął jakiś facet.
- Pewnie nic! - dołączyła do dyskusji jakaś kobieta.
- Dlaczego nie porywają szlachciców?
- Twój ojciec dawno by się z tym uporał!
Ostatni krzyk przeważył szalę. Zazwyczaj opanowana królowa wydarła się:
- Cisza!
Nikt przez dłużą chwilę nie odważył się zabrać głosu.
- Przysięgam, że zrobię co w mojej mocy by odzyskać wasze dzieci - odezwała się Claire. - Albo chociażby odnajdę porywaczy i skażę ich na śmierć. Inaczej niech mnie piekło pochłonie.
Po jakimś czasie ludzie się rozeszli. Claire całe to zebranie wyczerpało i z ciężkim westchnieniem opadła na tron.
- Mówiłam, że zlinczują cię. Słownie - powiedziała Alice i  usiadła na tron królowej, gdyż Claire siedziała na tronie króla. Czyli tym bardziej okazałym.
- Wiem. Podjęłam ryzyko i udało mi się ich jakoś uspokoić. Tylko, że nadal mamy wielki problem.
- To co z tym zrobisz? - zapytała księżniczka Alice.
- Bash! - zawołała brata królowa.
- Słucham - brunet wszedł do sali.
- Wyślij posłów z listem ode mnie. Mają znaleźć Łowców.
- Oczywiście.
Kilka minut później Claire zabezpieczyła list rodowym stemplem i podała go zaufanemu posłańcowi.
- Masz to dostarczyć do rąk własnych przywódcy Łowców. I to jak najszybciej.
- Oczywiście Wasza Wysokość - skłonił się i wyszedł z zamku.
- Oby jak najszybciej sprowadzili tych Łowców - mruknęła Alice.
- Oby - powtórzyła głucho Claire.

Minęło kilka dni i posłowie nadal nie wrócili z wiadomością. Alice i Claire niepokoiły się brakiem wiadomości.
- Wszystko będzie dobrze - uspokajał je Bash.
- A jeśli oni zostali zamordowani? - histeryzowała Alice.
- Wasze Wysokości - krzyknął jakiś sługa i podbiegł do nich z listem.
- Tak? - powiedziała Claire.
- Posłańcy są dwa dni drogi stąd - skłonił się i odszedł.
- Całe szczęście - odetchnęła królowa.