niedziela, 26 czerwca 2016

Rozdział 2



    Minęły dwa dni. Łowcy ciągle nie przebyli, a Claire dostawała na głowę. Zresztą nie tylko ona. Mieszczanie zaczęli  protestować w sali tronowej.
- Chcemy wiedzieć!
- Dlaczego nasi ludzie umierają?!
- Kto zginie następny?
     Królowa powoli przełykała ślinę. Była zdenerwowana – nigdy do takiej sytuacji jeszcze nie doszło. Brunetka chwyciła dłoń Sebastiana, który siedział po jej prawicy. Spojrzała w jego jasnoniebieskie ślepia. Miała nadzieję, że znajdzie w nich rozwiązanie. Ale nie znalazła.
- Dość! – wrzasnęła, ale to tylko sprowokowało jeszcze bardziej tłum.
- Myślisz, że będziesz nam rozkazywać… mamy dzieci, mamy prawo się o nie martwić – mówił jakiś pięćdziesięciolatek, jednak za chwilę został uciszony przez jakąś kobietę w brązowej sukni:
- Wczorajszej nocy umarła moja matka. Miała się świetnie! Teraz nie będę spać całą noc… to twoja wina! – I jej przerwano:
- Oczekujemy króla… nie królowej – zaczął skandować jakiś staruszek, a po chwili tłum zaczął krzyczeć z nim.
     Wtedy do sali tronowej weszła Alice. Miała na sobie jasnoniebieską suknię z dużym dekoltem. Na szyi spoczywał ciemnoszary medalion. Usiadła po lewicy Claire i uśmiechnęła się sztucznie w stronę tłumu:
- Ty tam… nie gęgaj – mruknęła. – A ty tam… nie płacz, chyba, że chcesz dołączyć do swojej nędznej rodzinki!
Królowa wytrzeszczyła oczy. Miała ochotę skarcić młodszą siostrę, ale wiedziała, że mogłoby to zostać źle zrozumiane przez mieszczan. Dlatego pisnęła:
- Alice… ci ludzie się boją, ty nie?
- Ktokolwiek morduje ludzi… nie odważy się wejść do królestwa i zrobić mi krzywdy – kąciki jej ust uniosły się. – Nie mam potrzeby się obawiać – spojrzała w oczy Claire – o cokolwiek – dodała po chwili.
    Nagle do sali z rozmachem wpadł krzepki sześćdziesięciolatek ubrany w czerwony strój dworzanina. Krople potu malowały się na jego twarzy, a lica całe poczerwieniały.
- Pani – skłonił się nisko, a głosy ucichły. – Łowcy… przybyli!
Claire odetchnęła.
- Wpuść ich.
     Chwilę później zgromadzeni ujrzeli dwójkę Łowców. Ten pierwszy – miał na sobie srebrną kolczugę, a w lewej dłoni trzymał miecz. Jego złota czupryna powiewała, a błękitne oczy wpatrywały się w trójce siedzącą na tronie. Natomiast ten drugi – był ciapkę wyższy od blondyna, ale za to bardzo kościsty. Dodatkowo wyblakłe i luźne ubrania nie sprawiały, że wydawał się mężniejszy. Miał czarne krótkie włosy i jasnozielone oczy, które wlepił w Alice.
- Witaj panie – błękitnooki skłonił się przed Bashem, a brunet uczynił to samo. Brunetka chrząknęła i skarciła ich:
- To ja jestem królową!
    Blondyn wstał i skłonił się przed królową. Wtedy spojrzał w jej oczy i dostrzegł coś, czego w żadnych innych oczach nie potrafił dostrzec. Królowa zarumieniła się delikatnie, ale jej usta nawet nie drgnęły – i ona poczuła coś, czego wcześniej nie potrafiła poczuć.
- Wybacz – powiedział łagodnym tonem głosu, a później wstał. – Nazywam się Noah Happins… jestem Łowcą, a to mój pomocnik…
- Ezra z z Appellat Lucum – przywitał się brunet.
- Co możecie zrobić?
- Wytropić każdego – Claire wpatrywała się w usta Happinsa, gdy mówił. – Możemy znaleźć wampira, wilkołaka… poznam każdą czarownicę –rozejrzał się, jak gdyby chciał potwierdzić wartość swoich słów.
- Od kilku miesięcy ludzie giną w niewyjaśnionych okolicznościach – zaczęła opowiadać, ale jej usta paraliżowały się za każdym razem, kiedy widziała, że spogląda na nią. – Jednego dnia widzisz całą rodzinę, a następnego dnia oni są po prostu martwi.
- Sprawdzaliście szyję zmarłych?
- Nie? – Alice uniosła brwi.
- Jeżeli zostali ugryzieni śmiertelnie przez wampira… i pochowani… Oni mogą się budzić i… - tłumaczył, niewinnie patrząc na talię królowej – rozprzestrzeniać zakażenie.
- To niemożliwe! Nie w Curse Town – stwierdziła pewnym siebie tonem głosu.
- Znałem już takie przypadki. Ale… czy są jeszcze jakieś inne możliwości?
Claire zamrugała, starając się opanować.
- Nie wiem. Może to jakiś seryjny morderca – rzuciła, a Noah westchnął.
- Będę szukać – mruknął i ukłonił się przed królową.
- Wiem, że nie przyjechaliście na darmo – powiedziała w końcu Claire. – Czego więc chcecie?
Noah i Ezra milczeli.
- Mogę zapewnić wam wystawne życie…  mnóstwo diamentów. Mogę ofiarować wam cokolwiek zechcecie – i nagle przez jej głowę przepłynęła szalona myśl. Chciała, żeby Happins zapragnął jej samej. – Panowie – chrząknęła.
- Chcemy dziewek! – Niespodziewanie wypalił brunet, a Noah skarcił go spojrzeniem.
- W porządku… damy wam każdą dziewkę, której zapragniecie!
- W takim razie – mówił Ezra – ja chcę jej – wskazał księżniczkę Alice, która spojrzała zaskoczona w stronę Basha. – Chcę jej – dodał po chwili.
- Księżniczka Alice nie jest dziewką – wyjaśnił Sebastian. – Ale zapewniam, że w pełni zrekompensujemy tą stratę – błysk jego uśmiechu zawisł na chwilę na twarzy – jeszcze dzisiejszego wieczora – dodał po chwili.
- A ty… - zagadnęła Claire. – Czego oczekujesz?
- Dobrego wina i godnych warunków życia – odpowiedział natychmiast.
***
     Zbliżała się północ, kiedy to do pokoju Łowcy i jego wiernego pomocnika ktoś zapukał. Noah niechętnie otworzył drzwi i spojrzał na swojego gościa.
     Była to wysoka rudowłosa dziewczyna. Na świat spoglądała dużymi srebrnymi oczami, które usadowione były tuż nad piegami, które z kolei idealnie pokrywały lica. Mogła mieć z siedemnaście lat, ale i więcej. Jedno było pewne – nie przekroczyła jeszcze dwudziestego piątego roku życia.
- Witajcie – powiedziała słodkim tonem głosu i skłoniła się przed Happinsem, a potem podała mu dłoń. – Jestem Audrey – obdarzyła blondyna mrugnięciem oka – Audrey Bloylock – dodała, a potem bez zaproszenia weszła do środka i usiadła na kanapie obok Ezra. – Będę wam towarzyszyć dzisiejszego wieczora… moi panowie.
- Chyba nocy – mruknął Noah. – Mój przyjaciel żartował, mówiąc, że chce dziewek… prawda? – spojrzał z niecierpliwością na bruneta, który patrzył z zafascynowaniem na biust Audrey. – Prawda? – ponaglił.
- Ależ oczywiście! – Powiedział, ale ciągle patrzył, jak gdyby nie mógł przestać.
Rudowłosa zaczęła dotykać materiału sukni.
- Ale tu gorąco… i jaki zaduch – zagryzła wargę, patrząc na Łowcę.
- Proszę wyjść – Noah zamrugał swoimi błękitnymi oczami. – Łowcy muszą w nocy pracować!
Bloylock westchnęła i skierowała się w stronę drzwi.
 - Wrócę tu – stwierdziła, a potem spojrzała na nich w dziki sposób. Następnie wyszła, trzaskając drzwiami.
- Proszę pozdrowić królową i księżniczkę Alice! – krzyknął Ezra, jak gdyby miał nadzieję, że rudowłosa piękność to dosłyszy.
- Ty durniu – syknął blondyn.
***
   Claire samotnie spacerowała po dziedzińcu. W jej głowie kłębiły się dwa rodzaje myśli. Pierwszy rodzaj był o tych wszystkich ludziach, którzy wkrótce zginą, którzy opuszczą Curse Town. Pierwszy rodzaj myśli był zarazem martwieniem się, że lud się zbuntuje i  zacznie żądać, żeby odeszła.
    Natomiast drugi rodzaj myśli był o Noah. Nie mogła przestać myśleć o tym jak ich spojrzenia spotkały się. Jakie odczucia towarzyszyły jej, kiedy słuchała jego płynnego głosu. Nie mogła zapomnieć.
Wtedy ktoś chwycił ją w pasie. Przerażona pisnęła, a reakcja była natychmiastowa.
- To ja – powiedział wysoki blondyn z bujną brodą.
Claire odwróciła się i położyła mu dłonie na ramionach.
- Thomas… jak dobrze cię widzieć – mruknęła, nie mogąc uwierzyć we własne słowa.
- Ciebie też dobrze – wyszczerzył zęby – królowo! – Schylił się lekko i pocałował ją w delikatny sposób, który zawsze jej się podobał, ale nie tym razem. Brunetka odepchnęła go od siebie i spojrzała zimno w jego stronę.
- Nie powinniśmy – stwierdziła.
- Tylko dlatego, że nie jestem tak wysoko postawiony? – Uniósł brew. – Skarbie! Bash obiecał, że dopilnuje wszystkiego… i pobierzemy się nim miną kolejne cztery pory roku…
- Nie powinniśmy – powtórzyła, spuszczając wzrok w dół. Nie chodziło nawet, że Thomas nie był idealnym kandydatem dla królowej. – Nie powinniśmy…
- Claire – powiedział prawie szeptem. – Przejdźmy się i zapomnijmy o wszystkich problemach – obdarzył ją uśmiechem, jak gdyby to wszystko było takie proste. Jednak Claire pokiwała głową.
- Nie tym razem – pisnęła, a kilka minut później zniknęła za drzwiami pałacu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentowanie nie boli ;)