niedziela, 31 lipca 2016

Rozdział 14



- Za co to! – W błękitnych oczach Happinsa pojawiło się zdziwienie, które jeszcze bardziej rozwścieczyło królową.
- Wiesz – zagadnęła nieśmiało i wystarczająco cicho, żeby jego serce się uspokoiło. Dotknęła jego przedramienia w uwodzicielski sposób, a on zagryzł wargę. – Nie lubię się powtarzać – krzyknęła, a on podskoczył.
- Kompletnie cię nie rozumiem. Zachowujesz się jak…
- Jak gdyby mnie ktoś oszukał? – Uniosła brew.
     Blondyn spuścił głowę. Zaczęło do niego docierać. Wiedział, że przed tym wszystkim nie może uciekać. Wiedział, że pewnego dnia ktoś dowie się, kim tak naprawdę jest Noah Happins. Wiedział, że będzie musiał wyznać, co spowodowało nagłą ucieczkę od samego siebie.
- Czyli wiesz, że jestem następcą tronu.
- Nie dało się nie zauważyć – prychnęła ozięble. – Czemu mi nie powiedziałeś? Myślałam, że mnie kochasz, że jesteś wobec mnie szczery… ja zawsze wobec ciebie taka byłam. – Przełknęła ślinę, a potem półgłosem powiedziała: - zawsze.
- A myślisz, że łatwo mi było. Ojciec po śmierci matki stał się oziębły. Zmieniał kraj nie do poznania. Chciał zmienić… mnie. Pękłem, kiedy skazał na śmierć mojego najlepszego przyjaciela – w tych pięknych błękitnych oczach pojawiło się coś, co miało zapoczątkować łzy. - Postanowiłem uciec. Miałem wtedy czternaście lat. Trafiłem gdzieś, sam już nawet nie pamiętam – błądził w otchłani wspomnień – i nagle zobaczyłem świat z innej strony. – Westchnął, powstrzymując łzy. Po chwili dodał: - tej mrocznej strony. Wampiry, wilkołaki, przebrzydłe wiedźmy… zacząłem polować na te wszystkie popieprzone stwory. I w końcu – uśmiechnął się do siebie – spotkałem Ezrę. Ezra powiedział, że chce być taki jak ja. Zawsze był przy mnie. Stał się moim najlepszym przyjacielem, a ja… - pokiwał głową. Nie patrzył w oczy Claire. Nie śmiał. Był za bardzo rozczarowany i zawstydzony swoją przeszłością, żeby patrzeć w piękne ślepia ukochanej. – Nie mogłem pozwolić mu odejść. Mój ojciec jest w stanie zabić każdą osobę, na której mi zależy. On… oszalał! – Stwierdził przerażonym głosem.
Brunetka zagryzła wargę.
Przytuliła się do niego.
- Ludzie chcą wybrać mi męża. Jeżeli będziesz starać się teraz o moją rękę…
- Będę musiał wrócić do ojca.
- Nie! A poza tym tu nic nam nie grozi… - zacisnęła wargi. Przypomniała sobie treść wiadomości, ale nie mogła rezygnować z Noah. Noah był jedynym mężczyzną, na którego zasługiwała. Noah był jej ukochanym. Wiedziała, że nie może go zostawić, z powodu jednego durnego liściku – no może poza… - nie musiała kończyć. Wiedziała, że wie. Widziała to w jego błękitnych oczach.
- Och, Claire! – Westchnął, a jego serce przepełnione miłością przyspieszyło swój rytm – wiesz, że najchętniej wziąłbym cię daleko stąd.
- Weźmiesz! – Przerwała, widząc, że jemu naprawdę zależy. – Ale kiedy to wszystko się skończy. Kiedy wampiry opuszczą Curse Town, kiedy Alice i Ezra wrócą…
Chwycił ją za dłoń.
- Weźmiemy ich ze sobą. Są w sobie zakochani – oblizał górną wargę – jak my. Mogą udawać, że nic do siebie nie czują, ale my doskonale znamy prawdę.
Claire zachichotała, a potem z jej oczu spłynęły łzy. Była za bardzo rozhisteryzowana, żeby to rozgryźć. Nie. Nie była pewna, co dokładnie czuje.
***
    Postać w kapturze weszła do celi Alice. Księżniczka na początku nie potrafiła dostrzec, kto kryje się pod kapuzą, lecz po chwili dostrzegła rude pukle – Audrey Bloylock.
    Audrey ściągnęła kaptur. Powieki były wymalowane ładnym odcieniem fioletu. Mroczne czerwone usta układały się w uśmiech. Resztę pięknej twarzy zakrywał puder, wręcz niewidoczny dla męskich oczu, jednak dla oczu doświadczonej księżniczki Alice Ramsay był on oczywisty.
- Gdzie jest Ezra! – To nie było pytanie. Księżniczka zwęziła wściekle wargi. – Gdzie on jest! – Powtórzyła.
Rudowłosa zachichotała.
- Myślisz, że to wszystko takie oczywiste. Ależ nie. – Uśmiechnęła się w słodki sposób. – Mamy dla waszej dwójki inne plany…
- Jakie plany?
Usta Bloylock zadrgały. Alice była pewna, że kobieta zaraz bezczelnie się rozśmieje. Jednak nie. Audrey zachowywała powagę – nawet w tamtym momencie.
- Jeszcze tej nocy wrócisz do komnaty Ezry. Powiesz, że cię porwano – w jej oczach pojawił się jakiś niekontrolowany błysk – że… nie mieli zamiaru zrobić ci krzywdy. Chcieli tylko postraszyć i… - zbliżyła się i szepnęła jej na ucho. – Rozumiesz? – Na sekundę wstrzymała oddech, a potem kontynuowała swój monolog: - więc - i ponownie się schyliła, szepcząc na ucho plany księżniczce - Ale ani słowa o naszej dwójce - podsumowała.
- Bo co?
Audrey uśmiechnęła się.
- Nie domyślasz się - zagadnęła kpiącym tonem głosu.
***
   Było już późno i ciemno. Claire i Noah ciągle siedzieli w sypialni Happinsa. Częściowo... byli już załamani. Ale z drugiej strony - miłość, którą się darzyli, była tak silna, że nic nie mogło ich teraz złamać.
Nagle do sypialni wkroczyły dwie postacie.
Alice i Ezra.
- Boże! - Powiedziała królowa, rzucając się swojej siostrze w objęcia.
- Nie! - Księżniczka wyrwała się z uścisku. - Wojna!
- Co? - Noah był w szoku.
- Wojna z wampirami - wydyszał ciemnowłosy.

poniedziałek, 25 lipca 2016

Rozdział 13

Claire odkleiła się od Noah kiedy zorientowała się, że jest w samym ręczniku i nie ma nic pod nim. Oplotła się rękoma i spuściła wzrok w dół. Jednak pomyślała sobie, że już dość się na wstydziła i uniosła dumnie głowę w górę i spojrzała w oczy Noah.
- Piękny ręcznik - powiedział Happins.
- Wiem - odparła. - Specjalnie dla ciebie - puściła mu oczko.
Weszła na parapet i otworzyła okno. Szybko przemknęła do swojej sypialni.
Zajrzała do garderoby i wyciągnęła z niej żółto-złotą suknię. Ta suknia pasowała idealnie na dzisiejsze spotkania z możnymi.
Prężnym krokiem królowa ruszyła w stronę sali obrad. Była bardzo pewna siebie. Po porannej sytuacji z Łowcą poczuła się o wiele lepiej i bardziej jak królowa, a nie jak zwykła dziewka czy szlachcianka.
- Jej Miłość, królowa Claire Ramsay - zapowiedział ją strażnik.
Wszyscy możni jak jeden mąż wstali ze swoich miejsc. W sali znajdowali się tylko przedstawiciele wyższych i bogatszych rodów.
- Panowie, usiądźcie - powiedziała Claire z delikatnym uśmiechem. Wszyscy zebrani usiedli ponownie, dopiero wtedy, gdy królowa zajęła miejsce u szczytu stołu. - O czym najpierw porozmawiamy? - zapytała.
 - W królestwie biedniejsze rody szlacheckie żądają sprawiedliwości - odezwał się lord Boyle. - Za śmierć Thomasa Lowlandsa.
- Jakiej sprawiedliwości? - dopytała Claire.
- Śmierć za śmierć. Głowa za głowę.
- Czyjej głowy chcą?
- Twojej, Wasza Wysokość - odparł, nie patrząc na swoją władczynię.
- Wątpię by ją dostali. Zwłaszcza teraz, gdy najlepsi szpiedzy i poszukiwacze szukają mojej siostry. A co gdyby była martwa? Kogo by umieścili na tronie? Stirlingów? Przecież ich bardziej nienawidzicie niż mnie czy moją rodzinę.
- Zapewne Sebastiana - odezwał się hrabia Colville.
- Bękarta? Którego powiła królewska metresa? Ta przez którą zginął mój ojciec?
- Raczej tak.
- Wolałabym zostawić ten kraj bez następcy niż oddać go zdradzieckim Lyonom! - królowa uderzyła pięścią w stół. - Miłuję mego brata, ale nie mogłabym oddać mu tronu. Nigdy. Nawet jeśli miałoby mnie pochłonąć piekło.
Przez chwilę w pomieszczeniu panowała cisza. Wszyscy zebrani zrozumieli, że lepiej nie denerwować Claire. Zwłaszcza, gdy jej siostra jest w niebezpieczeństwie.
- Może zajmijmy się inną sprawą - ponownie zabrał głos lord Boyle. - A mianowicie twojego zamążpójścia.
- Słucham - odparła Claire obojętnym tonem.
- Jako iż Thomas Lowlands nie żyje, a nie masz pani narzeczonego, chcielibyśmy zaproponować kilku kandydatów - nie słysząc sprzeciwu Boyle mówił dalej. - Evan Stirling, Neil Agnew oraz Camdan Spens.
- I co? - zabrała głos Claire. - Mam wybierać czy wy zrobicie to za mnie? Wierzcie mi panowie lub nie, ale wybrałam już przyszłego męża. W tej chwili mój brat, Sebastian, zajmuje się wszelkimi przeszkodami, które stoją mi na drodze - królowa wstała i skierowała się do wyjścia.
- Wasza Wysokość, z całym szacunkiem, ale jest pani tylko kobietą. Nie masz prawa decydować o tak ważnych sprawach - sprzeciwił się Boyle.
Claire odwróciła się do zebranych lordów. Wzięła głęboki wdech.
- Może i jestem kobietą, ale także i waszą królową. Nie ma nade mną nikogo ważniejszego! To ja będę decydować o swoim małżeństwie! - podniosła głos i wyszła dumnym krokiem z sali.
Nie była wściekła. Claire rzadko bywała wściekła. Zazwyczaj ludzie wprowadzali ją w stan rozczarowania lub lekkiego zdenerwowania.
Spokojnie przeszła przez korytarze ku ogrodom zamkowym. Chciała tam się uspokoić i wyciszyć by móc z trzeźwością umysłu wysłuchać tego popołudnia zwyczajnych ludzi.
Siedziała na kocu w cieniu drzew z przymkniętymi oczami. Marzyła by Noah był teraz przy niej i ją całował. Z jak największą pasją i miłością.
- Wasza Wysokość - rozbrzmiał damski głos. Królowa otworzyła oczy i ujrzała swoją służkę z listem w dłoni. Dziewczyna podała jej kopertę i odeszła.
Claire migiem rozerwała pergamin.
"Ty i Noah zaręczeni? Tak przecież nie może być! Wyjdź za Evana Stirlinga, moja droga. Całuski"
- Nie do pomyślenia, suko - warknęła Claire i rozerwała kartkę na strzępy. - Nikt nie będzie mną rządzić.
Wstała z koca i wróciła do zamku. Godzinę później rozstrzygała sprawy zwykłego plebsu. A trzy godziny później powrócił Bash z wiadomościami.
- Mam bardzo dobre wiadomości - uśmiechnął się szeroko.
- Słucham uważnie.
- Dowiedziałem się iż Noah Happins pochodzi z sąsiedniego kraju. I.... jest synem samego króla! I to pierworodnym!
Ta informacja ją zaszokowała. Schowała twarz w dłonie i starała się oddychać miarowo.
- Claire? Dobrze się czujesz? - spytał Bash.
- Wyjdź - rozkazała.
O dziwo, posłuchaj jej.
Claire wstała z tronu i ruszyła w stronę komnat Noah. Wparowała do jego sypialni bez pukania.
- Claire? Czy coś się stało? - był zaniepokojony.
W odpowiedzi wymierzyła mu siarczysty policzek.
- Jesteś kłamcą. Tak jak każdy mężczyzna!

Alice szamotała się z więzami, które oplatały jej nadgarstki. Po kilku godzinach udało się jej uwolnić jedną dłoń. Potem wszystko poszło jak z płatka. Wstała z krzesła i podbiegła do drzwi. Nawet nie zdążyła ich otworzyć.
- Nie powinnaś wstawać. To nie grzeczne z twojej strony, Alice.
Dostała mocno w głowę i zemdlała.

czwartek, 21 lipca 2016

Rozdział 12



    Ezra siedział w swoim pokoju. Wpatrywał się w okno, doskonale widział z niego sypialnię Alice. Księżniczka szczęśliwie tańczyła w świetle świec. Łowca uśmiechnął się. Tak bardzo jej pragnął. Tak bardzo ją kochał. Nie mógł sobie wyobrazić, że pewnego dnia będzie musiał ją zostawić.
Rozległo się pukanie, tak oszałamiające, że zielonooki przez chwilę się zląkł. Jednak po chwili otworzył drzwi.
- Audrey? – Uniósł zadziornie brew, a postać w błękitnej sukni z wymyślnymi wzorami weszła do środka.
- A myślałeś… - wyszczerzyła zębiska, siadając na łóżku – że kto! Czyżby księżniczka Alice miała tu przyjść?
- Nie bądź cyniczna – wysyczał wściekle i usiadł na parapecie. – Po co przyszłaś?
- Wiesz… Noah mnie nie…
- Noah?! Od kiedy jesteście na „ty”?
Zachichotała dziewczęco, ale Ezra obrzydził ten widok.
- Jak to od kiedy? Od zawsze – rozpuściła swoje rude pukle. – Jak już mówiłam, Noah mnie nie lubi. Pomyślałam, że dobrze byłoby się zająć się tobą.
- Mną?
     Wstała. Uniosła błękitną suknią, która teraz ledwie zakrywała kolana. Brunet nie mógł odwrócić wzroku od ślicznych nóg dziewczyny. Gdy materiał sukni ponownie zakrył kończyny, Łowca jakby się przebudził z głębokiego zamyślenia.
- Zawsze mnie lubiłeś – powiedziała łagodnie.
- Nie! – Pisnął wściekle. – Ty…
- Och! Ja?! Mam sobie iść, skoro wiem, że pragniesz mnie… bardziej niż jakiejkolwiek innej kobiety na ziemi.
- Kocham tylko Alice! – W końcu to powiedział. Czuł się z tym dużo lepiej.
- Alice – westchnęła. – Nie skradniesz ani jednego pocałunku z jej ust.
- To niby czemu?
Bloylock wbiła spojrzenie w okno, z którego doskonale było widać sypialnię księżniczki.
- Bo jej już nie ma… - mruknęła i skierowała się w stronę wyjścia. Nie spoglądała w stronę Ezry, tylko wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami.
    Zielonooki podszedł do okna. Wbił spojrzenie. Dostrzegł coś przerażającego. Czerwona maź zalewała szybę w pokoju księżniczki. Wytężył wzrok. Czerwona maź nie miała obojętnych kształtów, ewidentnie przypominała ludzkie dłonie. Jakby ktoś miał na dłoniach czerwoną maź, i przycisnął te dłonie do okna.
***
Zadowolona jesteś z siebie? Myślałaś, że Ezra upilnuje księżniczkę?! Trzeba było z nią przynajmniej Happinsa zostawić.
Taką wiadomość otrzymała Claire zaraz po codziennej porannej kąpieli. Nie zważając na to, że była w samym ręczniku, przeszła przez parapety do pokoju Łowcy.
- Co tu robisz? –zapytał, wpuszczając ją do środka.
- A jak myślisz?
Objął ją w talii, ale ona wściekle odepchnęła go od siebie.
- Ktoś porwał moją siostrę.
- Spokojnie! Ona jest z…
- Żartujesz sobie?! Ktoś ją porwał. Ja… ja mogłam go zostawić. On mógł żyć – łzy zaczęły wypływać z jej pięknych oczu. – Nie powinnam była…
Przytulił ją. Ustami delikatnie muskał jej nagie ramiona.
- Uspokój się – wyszeptał. – Znajdę tego kogoś, choćbym miał przypłacić za to życiem!
Odsunęła się. Wymierzyła mu policzek.
- Nie! Straciłam już jedną osobę, którą kocham. Nie stracę kolejnej. Nie mogłabym żyć spokojnie, gdyby…
Uniósł podbródek królowej. Zagryzł wargę.
- Czy właśnie powiedziałaś, że mnie kochasz?
Wtedy zrozumiała sens słów, które przed chwilą wypłynęły z jej ust. Spuściła wzrok.
- Kocham cię. Kocham cię. Kocham cię. Kocham cię. Kocham cię. Kocham cię. Kocham cię. Kocham cię. Kocham cię. Kocham cię. – Powtarzała jak obłąkana. Noah to rozumiał. Za dużo myśli kłębiło się w królewskiej głowie. Na początku tajemnicze istoty opanowały miasto. Później on i Ezra się pojawili. Przed chwilą przecież jej kochanek okazał się podłym oszustem. Potem go zabiła. Następnie porwano jej siostrę. A teraz? Teraz wyznała miłość Łowcy, którego przecież niedawno poznała.
- Wystarczyło raz. Teraz mogę zrobić dla ciebie wszystko.
- Tylko… nie trać życia – głośno przełknęła ślinę. – Bądź na zawsze mój, a Bash znajdzie sposób, żebyśmy mogli się pobrać.
Zacisnął wargi.
- Co?! – Mruknęła. W oczach Happinsa dostrzegła coś, czego w żadnych innych oczach nie widziała. Coś pomiędzy fascynacją, współczuciem a rozbawieniem. Chyba tylko jeden Noah mógł to okazać. Tylko jeden Noah, bo tylko on był jej przeznaczony.
- Właśnie mi się oświadczyłaś. Pozwól, że zrobię to ja, kiedy wszystko już się uspokoi.
Rzuciła mu się w objęcia. Teraz wiedziała, że nie pozna już nigdy tak silnej miłości. Teraz wiedziała, że zawsze i na zawsze, cokolwiek miałoby się wydarzyć, będzie z nim szczęśliwa. Zawsze i na zawsze.
***
- To ty? – zapytała Alice.
    Jej ubranie było podarte. Z nosa płynęły strużki krwi. Włosy w zupełnym nieładzie, a oczy przepełnione głębią rozpaczy. Księżniczka była przywiązana sznurem do drewnianego krzesła.
- Nie jestem jedynym, który w tym uczestniczy…
- Ale… dlaczego? Thomas też miał z tym coś wspólnego?
Postać zachichotała.
- Thomas? Ten mięczak?! Czyś ty do diabła zwariowała? – Postać okrążyła Alice, następnie podeszła i uniosła jej podbródek. – Nasza grupa jest silna. Ale nie martw się… nie spadnie ci włos z głowy – postać wyszczerzyła zęby. – Najpierw muszę tu zwabić Ezrę. Jest tak bardzo w tobie zakochany, że nie widzi świat poza tobą.
- Ezra się domyśli!
- Ezra się nie domyśli! Nie zorientował się, że przywódczyni mydliła mu oczy, kiedy cię porywałem. Swoją drogą… koleś i tak wystarczająco mnie nienawidzi.
Alice zawyła. Wszystko działo się tak szybko. Ewidentnie za szybko.

niedziela, 17 lipca 2016

Rozdział 11

Po policzkach Claire zaczęły skapywać łzy. Teraz naprawdę była przerażona.
"I co mam teraz zrobić? Zaryzykować życie Alice czy własne szczęście?"
Odłożyła list na biurko i opadła na krzesło. To wszystko ją przerastało.
- Wszystko w porządku? - zapytała Alice.
Claire pokręciła przecząco głową. Nie miała siły by jej odpowiedzieć.
Alice usiadła po drugiej stronie biurka.
Siedziały w całkowitej ciszy póki nie wtargnął tam Bash.
- Co żeś zrobiła?! - krzyknął do królowej.
- To co uważałam za słuszne -odpowiedziała Claire. - I zamierzam go stracić. Nikt nie ma prawa mnie zastraszać. A teraz wynocha! Oboje!
Alice i Sebastian na serio się przestraszyli, więc szybko wyszli z jej pokoju.
"I co mam teraz zrobić? Co powinnam, a co muszę zrobić?"
Powoli podniosła się z krzesła i wyszła z biura. Zmierzała w stronę komnat Łowców. Musiała pokazać Noah ten list. Ręce się jej trzęsły, gdy pukała do drzwi sypialnia Happinsa.
- Claire? Co się stało? - zapytał.
Bez słowa weszła do środka i podała mu list. Czytał go w pełnym skupieniu marszcząc brwi.
- Co zamierzam z tym zrobić? - oddał jej kartkę.
- Nie mam zielonego pojęcia - schowała głowę w dłoniach.
Podszedł do niej i przytulił ją.
- Nie ulegaj - szepnął. - Postaw na swoim. Zarządź ochronę Alice. Albo ją odeślij. Jak najdalej stąd.
- Dziękuję.
Stali jeszcze tak chwilę. Potem królowa się otrząsnęła i wyszła z jego sypialni z już podjętą decyzją. Poszła do biura. Z półki wyciągnęła nowy pergamin. Usiadła przy mahoniowym biurka i sięgnęła po pióro. Zamoczyła je w kałamarzu i zaczęła pisać.
Następnego dnia po śniadaniu Claire poprosiła by Alice została by z nią porozmawiać.
- Wymyśliłaś coś? - zapytała księżniczka na wstępie.
- Tak. Wyjedziesz stąd. Do naszego kuzynostwa przy granicy kraju. Będzie towarzyszył ci Ezra. Thomasa stracę kilka dni po twoim wyjeździe.
- Dlaczego?! Ja nie chcę wyjeżdżać! - oburzyła się.
- Wyjedziesz. Koniec dyskusji. Nie mogę zaryzykować twojego życia. Jesteś moją siostrą i cię kocham. Nie mogłabym żyć gdyby coś ci się stało - po ostatnich słowach siostry Alice odrobinę zmiękła i się zgodziła z planem królowej.
Nazajutrz z samego rana Alice Ramsay opuściła zamek w towarzystwie gwardii królewskiej i Ezry. Claire stała na krużganku i niepokojem patrzyła za odjeżdżającą karetą. Obok niej pojawił się Bash.
- Nie wierzę, że to robisz - powiedział. - Myślałem, że go kochasz.
- Kochałam. On jednak się mną bawił. Jestem królową. Jeśli go uwolnię możni nie dadzą mi żyć.
- Nie ważne co zrobisz, jestem z tobą. Zawsze.
Minął tydzień od wyjazdu Alice. Tajemniczy prześladowca nie odezwał się od czasów tamtej groźby. Noah tropił wampiry w po całym lesie i miasteczku, a Claire wypisywała akt oskarżenia Thomasa Lowlandsa.
Minął kolejny tydzień. Królowa opłaciła kata, został - na jej rozkaz - zbudowany podest, gdzie Thomas miał zostać pozbawiony głowy. W ten sądny dzień Możni i zwykli mieszczanie oraz rodzina Lowlandsów zebrali się na runku miasteczka. Thomas został wyprowadzony z lochów i przewieziony do miasteczka na odsłoniętym wozie.
- Thomasie Lowlands, zostałeś oskarżony o próbę zamachu na życie królowej, Claire Ramsay. Niech Bóg zlituje się nad twoją duszą! - wyczytał akt oskarżenia Sebastian i  zszedł z podestu dając miejsce katu.
Kat zmusił mężczyznę do uklęknięcia i położenia szyi na szafocie. Nim kat uniósł miecz Thomas zawołał:
- Oby panowała jak najdłużej! - krzycząc to patrzył prosto w oczy Claire.
Kilka sekund później jego głowa toczyła się po podeście.
Po runku rozległ się tragiczny szloch jego matki. Chwilę potem królowa wraz z Bashem wsiadła do karety i odjechali w stronę zamku.
- Jak się czujesz? - spytał bastard siostry.
- Niepewnie.
- To znaczy?
- Boję się o ciebie, Alice, mnie... i wszystkich innych, na których mi zależy. Ten ktoś może pragnąć zemsty.
- Dostaniesz ochronę. Każdy ją dostanie - oznajmił Sebastian.
- Nie. Ten ktoś pewnie zna sposoby by dopaść kogokolwiek. Nawet jeśli posiada ochronę.
- Nie zadręczaj się tym dłużej, siostro - uśmiechnął się lekko do niej. - Co zrobisz z ciałem Thomasa? - zmienił temat
- Oddam jego rodzinie. Chociaż tyle mogę dla nich zrobić. Przecież właśnie zabiłam ich syna.
- Wspaniale. Nigdy nie wątpiłem w twoją mądrość.
Dojechali do pałacu i Bash pomógł wysiąść Claire. Był poranek, a królowa czułą się już wyczerpana.
- Chyba pójdę odpocząć do siebie - mruknęła i objęła się rękoma.
Brat odprowadził ją pod same drzwi, a potem zniknął.
W sypialni zastała Noah, którego nie widziała od kilku dni.
- Jak się czujesz? - zapytał troskliwie.
- Sama nie wiem. Boję się, a jednocześnie czuję ulgę. Dziwne uczucie.
- Za jakiś czas będzie lepiej. Zobaczysz - podszedł do niej i pomógł jej ściągnąć płaszcz.
Przejechał delikatnie palcami po jej policzkach. Nachylił się i musnął jej wargi swoimi.
- Nie teraz - szepnęła.
- Jak sobie życzysz - ukłonił się i opuścił komnatę.
Claire uśmiechnęła i przejechała palcami po ustach. Nadal czuła na nich smak ust Noah.


piątek, 8 lipca 2016

Rozdział 10



- Noah – przewróciła oczami. – Pleciesz głupoty.
Strażnicy stojący przy drzwiach uśmiechnęli się w swoją stronę.
- Wyjdźcie! – Wrzasnął Happins. Straż szepnęła coś do siebie, a potem się rozeszła. – To nie są głupoty. Nie mogę uwierzyć, że mógł coś takiego zrobić… ja bym nigdy…
- Ty byś nigdy nie chciał mnie zranić? Za bardzo mnie kochasz? – Uniosła brew. Domyślała się, co zaraz usłyszy.
- Tak… dokładnie – powiedział cicho, ocierając z jej policzków łzy, które zaczęły skapywać.
- Nie kłam, proszę!
Złożył pocałunek, na jej ustach, co miało być potwierdzeniem jego słów.
- To nie kłamstwo.
- Widziałam cię… z Audrey.
    W pokoju było ciemno. Claire ledwie dostrzegała twarz Łowcy, ale mogłaby przysiąc, że Happins się zarumienił, a w jego błękitnych oczach pojawił się błysk zawstydzenia.
- Nic nas nie łączy! Musisz mi zaufać - spojrzał w jej stronę łagodnie, a potem dodał: - kocham tylko ciebie. - Złożył pocałunek na jej wargach i wyszedł z sypialni.
***
    Zaraz po śniadaniu Claire udała się do celi Thomasa. Nie mogła wierzyć, że właśnie on chciał ją zabić. Miała na sobie szmaragdową suknię z koronką na przedramionach. Włosy rozpuściła i teraz delikatnie się falowały. Wyglądała przecudownie, nic więc dziwnego, że Lowlands z pożądaniem w oczach zagryzł wargę.
Królowa rzuciła na stół wszystkie listy, które od pewnego czasu dostawała, a później westchnęła.
- To ty je wysłałeś?
Blondyn chwycił jeden z liścików. Uśmiechnął się do siebie, a potem powiedział:
- Nie. Miałaś romans z Łowcą?! To dlatego chcą mnie teraz skazać...
- To z kim miałam romans, nie powinno cię obchodzić. To wyłącznie moja sprawa.
- Och! Twoja sprawa?
- Ależ moja. A skazany zostaniesz za swoje karygodne zachowanie wczorajszej nocy.
- Claire! Znam cię przecież dobrze - zacmokał, a później zaczął bawić się listami. Brunetka chwyciła za kartki i spojrzała na niego gniewnie. - Czy oni chcą mnie oskarżyć o coś innego?
Nie odpowiedziała. Wpatrywała się tylko w jego niebieskie oczy.
- Czy oni chcą mnie oskarżyć o coś innego?
Zacisnęła wargi.
- Czy oni chcą mnie oskarżyć o coś innego?
- Chciałeś mnie zabić - wrzasnęła. - Jak mogłeś... udawałeś, że mnie kochasz. Cały czas bawiłeś się mną. Założę się, że to ty wysyłałeś te listy. To także dopiszę w twoim oskarżeniu. Nikt cię już nie wybroni. A twoja rodzina nie zazna życia w Curse Town - mówiła z rozczarowaniem w głosie. - Nikt cię już nie wybroni - powtórzyła, ale barwa jej głosu wydawała się być okrutnie zimna.
Thomas zaśmiał się jak niemowlak. Odchylił głowę do tyłu.
- Wiem, że tego nie zrobisz. Nie potrafiłabyś mnie oskarżyć, nie mając pewności. Ktokolwiek - wskazał na listy - cię szantażuje, da ci znać jeszcze tej nocy... założę się - dwa ostatnie słowa wysyczał. - A ktokolwiek mnie oskarżył jeszcze tego pożałuje - Claire zwęziła wargi - tylko jak stąd wyjdę - dodał.
- Nie bądź taki pewny siebie - wymruczała i zniknęła za drzwiami prowadzącymi na korytarz.
***
  Tamtego wieczora siedząc w swojej sypialni, królowa pisała swoje podejrzenia w sekretnym notesie. Do pokoju wpadła Alice. Była przestraszona i cała rozdygotana. W nocnej koszuli wyglądała tak niewinnie. Chwilę zajęło nim Claire dostrzegła papier, który jej siostra trzymała w trzęsących się dłoniach.
- Co się stało? - Zapytała, mając nadzieję, że to tylko sen albo głupi żart. Ale nie. Alice pisnęła:
- Dostałam list... do ciebie!
Królowa podeszła i odebrała karteczkę.
Królowo! Thomas nie chciał Cię zabić. Wypuść go z więzienia i pozwól mu ożenić się z Tobą. Jeżeli nie... krzywda stanie się Alice. Już ja tego dopilnuję.

czwartek, 7 lipca 2016

Rozdział 9

Noah i Basha zatkało. Nie wiedzieli co powiedzieć na oznajmienie Claire. Za to Thomas przy wszystkich ją pocałował. To wywołało jeszcze większe zdumienie na sali. Nawet strażnicy wpatrywali się w tę scenę z otwartymi buziami.
Po kilku sekundach królowa lekko odepchnęła od siebie Thomasa i wstała od stołu.
- Mam nadzieję, że wyraziłam się dostatecznie jasno - spojrzała znacząco na Happinsa. - Życzę miłego dnia - dygnęła i wyszła z jadalni.
Idąc korytarzem uśmiechnęła się chytrze. Miała nadzieję, że zraniła Happinsa. I to prosto w serce. Nie zamierzała popuścić mu płazem zdrady.
- Claire! - usłyszała za plecami krzyk Alice. - Claire Ramsay niech się zatrzyma!
- O co chodzi tym razem, Alice? - obróciła się w jej stronę niechętnie.
- Słyszałam, że wychodzisz za mąż. Za Thomasa. Tak, cały dwór o tym huczy - odpowiedziała na nieme pytanie królowej.
- Mało mnie to obchodzi - mruknęła.
- Claire! Słuchaj mnie uważnie. Thomas nie jest dla ciebie. Nie ufam mu.
- Bo co? Bo nie jest za bardzo bogaty? Tak jak Evan?
- Tu nie chodzi o Evana - westchnęła Alice. - Thomas jest podejrzany. Powinnaś kazać go śledzić.
- Nie będę śledzić mojego przyszłego męża! - oburzyła się. - Lepiej zejdź mi z oczu zanim stracisz głowę - warknęła i pognała do swojego biura na spotkanie z doradcami.

Spotkanie przeciągało się w nieskońc zoność. Claire potwornie się na nim nudziła. Był tam nawet Craig Stirling, ojciec Evana. Po zakończeniu narady w sprawie napadów w mieście, Craig poprosił by królowa została, ponieważ chciał z nią porozmawiać na osobności.
- O czym chciałeś porozmawiać? - zapytała, gdy upewniła się, że pozostali możni oddalili się od biura królowej.
- O twoich zaręczynach.
- Co w związku z nimi?
- Wielu z nas nie podoba się twoja decyzja. Thomas Lowlands jest jak na szlachcica biedny. Nie ma ziemi ani posiadłości, tylko tytuł i pieniądze.
- Mało obchodzi mnie jego majątek. Kocham go.
- Uczucia nie są dla ludzi z twoją pozycją.
- Wolę zaryzykować chociaż raz. Coś jeszcze?
- Mianowicie tak. Evan chciałby prosić o rękę twojej siostry Alice.
- Nie mam prawa decydować za moją siostrę. Proszę wyłożyć jej całą ofertę - odpowiedziała Claire chłodnym tonem.
- I jeszcze jedno - odezwał się Craign przy wyjściu. - Możni woleli żebyś wyszła za Łowcę niż za Thomasa - i zniknął za drzwiami.
Claire wypuściła powietrze z płuc. Nie miała zielonego pojęcia o woli możnych. I jeszcze Stirling chce by Alice wyszła za mąż za jego syna.
"To da im większe roszczenia do mojego tronu" - pomyślała z bólem Claire.
Niemalże wybiegła z gabinetu, nie zaważając na to, że trzasnęła drzwiami. Musiała jak najszybciej odnaleźć siostrę, Zastała ją w ogrodzie. Usiadła obok niej na kocu.
- Czego chcesz? - burknęła Alice.
- Przeprosić - odezwała się miło.
-  Znając ciebie masz w tym jakiś interes.
- Nie interes. No może taki mały.
- Słucham.
- Evan Craig chce cię poślubić.
- Oł - wykrztusiła Alice.
- Nie podoba mi się to.
- Mi też nie. Tak, to prawda, że spałam z nim, ale go nie kocham - księżniczka przygryzła wargę.
- Brzmisz tak jakbyś była zakochana - Claire trąciła siostrę ramieniem.
Alice zachichotała.
- Nie będziesz się śmiać? - zapytała. Królowa pokręciła przecząco głową. - Ezra,
- Że co?! Nie mogę w to uwierzyć - Claire uśmiechnęła się pod nosem.
- Miałaś się nie śmiać!
- Wybacz. Nie chciałam cię urazić.
- Wybaczam - Alice przytuliła się do siostry. Claire odwzajemniła uścisk.

Kolejny wieczór i kolejne przygotowywanie się do snu. Alice już spała, tak samo jak Bash i Ezra. Claire dopiero co wróciła z gabinetu, w którym podpisywała dokumenty.
Przebrała się w kremową koszulę nocną i położyła się do łóżka. Niemal od razu zasnęła.
W środku nocy poczuła, że materac obok niej ugina się. Otworzyła oczy i obróciła głowę na bok. Zobaczyła Thomasa, który wpatrywał się w nią. Jego czy były dziwne. Jakby wyrażały pożądanie.
- Przepraszam, że cię obudziłem - miał ochrypły głos. - Ale nie mogę wytrzymać do ślubu.
Nim się zorientowała wysiał nad nią. Pochylił się i pocałował ją.
Na początku Claire się nie opierała. To się zmieniło, gdy zjechał ręką po jej biodrach.
- Thomas, przestań - powiedziała. Kiedy jej nie posłuchał prawie krzyknęła - Przestań.
- Myślałem, że tego chcesz. Skoro przyśpieszasz ślub - szepnął i pocałował ją w szyję.
- Nie - warknęła. - Zejdź ze mnie.
Lowlands się zdenerwował i zacisnął  palce na szyi. Momentalnie Claire zabrakło powietrza w płucach. Ostatkiem sił krzyknęła "pomocy". Prawie straciła przytomność i wszelką nadzieję, że przeżyje tę noc kiedy do jej sypialni wparowała straż z Noah na czele.
Thomas w ciągu kilku minut został pojmany, a następnie zaprowadzony do lochów.
Noah rozejrzał się po pomieszczeniu. Kiedy zauważył koc, wziął go i okrył nim Claire.
- Już wiem dlaczego Thomas tak bardzo chciał ożenić się z tobą - szpenął Noah przytulając królową.
- Dlaczego? - odezwała się słabym głosem.
- Ponieważ spiskował przeciw tobie.
- Czyli, że chciał mnie zabić?
- Na to wygląda.

środa, 6 lipca 2016

Rozdział 8



    Claire w koszuli nocnej otwarła okno. Doskonale widziała sypialnię Noah, w której paliło się światło. Zagryzła wargę i chwyciła za list. Weszła na parapet. Skoczyła na ten po lewej stronie, potem skoczyła na następny… i następny, aż w końcu stała na parapecie Happinsa. Zapukała w szybę, a on podszedł do okna. Oniemiały uśmiechnął się i wpuścił ją do środka.
- Co tu robisz? – spytał, pomagając zejść jej na podłogę.
Wręczyła mu list. Spojrzała na niego zimno.
- Ktoś próbuje nas rozdzielić – powiedział, a ona usłyszała w jego głosie strach. – Nie pozwolę na to!
- Będziesz musiał. Nie tylko – wskazała na list – ten ktoś chce nas rozdzielić. Sebastian także chce.
- Może to on wysyła listy - wściekle wzruszył ramionami i odwrócił głowę, a ona swą delikatną dłonią dotknęła jego policzka, zmuszając go by na nią spojrzał.
- To nie on. Sebastian martwi się o mnie. Próbował ratować mój związek z Thomasem – królowa urwała, widząc na twarzy Łowcy jakiś niepokój. – Co?
- Thomas! Kto mógłby chcieć, żeby to się między nami skończyło…
- Thomas mnie kocha!
- Ależ nie! Udowodnię ci to!
Jej błyskotliwe spojrzenie przeszyło jego źrenice.
- Odpycham go od siebie… od kiedy cię zobaczyłam. Przestań być zazdrosnym dupkiem – uciszył ją pocałunkiem. Odepchnęła go od siebie. Uderzyła go w twarz. Chwycił za koniuszki jej palców.
- Mówiłaś, że możemy się całować… kiedy nie ma ludzi w pobliżu!
- Światła płoną. Nie chcę by ktokolwiek nas zobaczył, a poza tym…
- A poza tym – pewny siebie ton jego głosu sprawił, że na twarzy królowej namalował się uśmiech.
- Ostatnio jesteś zbyt apodyktyczny – zwęziła usta, mając nadzieję, że Happins sobie daruje. Ten jednak zachichotał i stwierdził:
- Nawet nie wiem, co to znaczy.
- Być może dlatego, że jesteś tylko głupim oszołomem – odłożyła list na jego łóżko i skierowała się w stronę drzwi – na którego – westchnęła, przewracając oczami – nie zasługuję! – Wyszła zamykając cichutko, jak na damę przystało, drzwi. Przeszła kilka kroków, po czym wpadła na postać w jasnozielonym płaszczu.
     Obydwie zatrzymały się. Claire na początku zaczęła się przyglądać. Jednak potem uznała, że i tak postaci nie poznaje, bo jest za bardzo zakryta pod materiałem płaszcza. W końcu uśmiechnęła się do siebie. Królowa mogła wszystko.
- Zdejmij kaptur! – Rozkazała gniewnie, a gdy postać zdjęła kaptur, Ramsay ujrzała twarz wokół której powiewały rude pukle. – Audrey Bloylock!
- Witaj pani – rudowłosa schyliła się znacznie. – Jest pani tak rozebrana… i była pani u Łowców, czy coś się stało?
- Ależ skąd – zaprzeczyła. – Zwyczajne sprawy związane ze zgonami. Nie ma się czym przejmować.
- Chyba jednak jest! To straszne, że ludzie giną w tak niewyjaśnionych okolicznościach – Audrey mówiła przerażonym tonem głosu.
- Dlaczego do nich idziesz? – Claire uniosła spojrzenie swych pięknych oczu w stronę dziewki.
- Pilna sprawa – machnęła ręką, jak gdyby zapomniała o wszystkim, co przed chwilą mówiła. – Nie musi królowa zawracać sobie tym głowy – zacisnęła wargi. Brunetka schyliła głowę, a potem każda poszła w swoją stronę.
     Audrey wylądowała pod drzwiami Łowców. Ściągnęła już płaszcz. Teraz miała na sobie żółtobiałą suknię z ogromnym dekoltem. Jej włosy opadały falami na skórę, której nie zakrywał materiał. Ale przecież włosy można było odsunąć. Tak, wyglądała prześlicznie i seksownie.
- Witaj – powiedział Ezra, otwierając jej drzwi.
- Witaj – powtórzyła Bloylock najciszej jak potrafiła. – Wpuścisz mnie do pokoju drugiego z Łowców?
- Nie jestem pewien, czy Noah… ma na to ochotę.
Audrey uśmiechnęła się w sposób, którym każdemu mężczyźnie mogłaby zawrócić w głowie.
- Znam sposób, żebyś mnie wpuścił – dotknęła jego klatki piersiowej. Słyszała, że jego serce przyspiesza, ale nie zamierzała nic z tym zrobić. Przecież to nie pierwszy raz, kiedy działa w ten sposób na faceta. – Powiem wszystkim, że kochasz się w księżniczce… - szyderczy uśmiech niewyraźnie zarysował się na jej twarzy.
- Nie zrobisz tego – przerażenie wkradło się do jego serca.
- Oj, zrobię – powiedziała z zadowoleniem. – Chyba, że wpuścisz mnie do pokoju Happinsa!
- Jesteś…
- Piękna? Urocza? Inteligentna? Seksowna? - Jej dłonie nieustannie wodziły po jego klatce piersiowe. Gdyby Audrey chciała, mogłaby zmienić rytm bicia jego serca jednym dotknięciem swej zimnej dłoni. Ale nie chciała. Sam jej wygląd wprawiał przecież Łowcę w osłupienie. – To jak… wpuścisz mnie?
- Wejdź!
Rozejrzała się i weszła do środka. Skierowała się w stronę pokoju Noah.
- Skąd wiesz, że tam śpi? – Zapytał najciszej jak potrafił, kiedy dłoń rudowłosej zawisła na klamce.
- Być może to przeczucie… a być może – kąciki jej warg uniosły się – mam go już od dawna na oku. – Otwarła drzwi. Blondyn był półnagi i siedział na łóżku, masując swoje ramiona. – Dobry wieczór – powiedziała nieśmiało, a on odwrócił się i obdarzył ją ciepłym uśmiechem.
- Dobry wieczór. Czy nie sądzisz, że jest zbyt późno na odwiedziny?
- Nie?! Nigdy nie jest za późno, żeby cię odwiedzić – podeszła do łóżka i dostrzegła list. Papier wylądował w jej dłoniach. Przeczytała i zaśmiała się. – Lubisz sobie wyobrażać, co by się stało, gdyby dziewczyny biły się o ciebie. – Zobaczyła w jego oczach rozgniewanie. Rzuciła kartkę na podłogę. -  Czy może już się o ciebie biją?
Happins westchnął.
- Chociaż – dotknęła jego obojczyka. – Z takim ciałem… mogłyby się o ciebie zabijać!
- Proszę, wyjdź!
- Czemu jesteś w stosunku do mnie taki oschły? – Zacmokała, a jej dłoń zaczęła dotykać jego silnego ramienia. – Nic złego przecież ci nie zrobiłam – mruknęła, patrząc jak jej dłoń ugrzęzła na wewnętrznej części łokcia Łowcy. – Razem tworzylibyśmy zgraną parę, nie sądzisz? – Zatrzepotała rzęsami.
- Nie sądzę! Bo ja…
- Tak, tak… chętnie posłucham – usiadła na łóżku i zaczęła się mu przypatrywać.
- Kocham kogoś innego… to nigdy nie będziesz ty!
- Zawsze ona? – Uniosła brew. – Więc gdzie teraz jest? Skrywa się, bo się ciebie boi? Jest tam… daleko? Czy może właśnie zasypia w królewskiej komnacie?
Zacisnął wargi. Nie chciał zdradzić sekretu.
- Zawsze ona. Gdziekolwiek jest…
- Właśnie do tego zmierzam. Gdziekolwiek jest… nie ma jej przy tobie. A tu powinna być, więc skoro jej przy tobie nie ma – chwyciła za jego koniuszki palców. Spojrzał na nią. Uśmiechnął się w miły sposób.
- Ty naprawdę jesteś wyjątkowa – szepnął, klękając przed nią.
- I ogromnie w tobie zakochana.
- Dlatego musisz stąd wyjść. Teraz. Natychmiast.
- Szkoda – rzuciła, pacnęła go w nos. Będąc już przy drzwiach, posłała mu buziaka. Następnie wyszła, a on zaczął się dalej rozbierać.
***
    Claire obudziła się w swoim łóżku. Tej nocy zobaczyła prawdziwą twarz Łowcy, a tak przynajmniej jej się zdawało. Widziała jak obściskiwał się z Audrey Bloylock. Jak on mógł? Jaką miał czelność, żeby mówić, że udowodni, że Thomas nie darzy jej uczuciem. Teraz wiedziała – ktokolwiek wysyłał listy, chciał ją chronić.
   Pojawiła się w sali jadalnej. Miała na sobie śliczną niebieską suknię. Suknia nie posiadała zbyt dużego dekoltu, bo tak przecież na królową przystało. Stratę to jednak rekompensowały białe koronki wszyte w poszczególne miejsca sukni. Do tego królowa upięła włosy w wysoki kok. Efekt był oszałamiający – wszyscy spoglądali na nią z pożądaniem – mogłoby się zdawać, że nawet Bash patrzy na nią w ten sposób.
- Dzień dobry – przywitała się, a następnie zajęła miejsce między Lowlandsem a Happinsem. Zrobiła to specjalnie. Po zjedzonym śniadaniu, kiedy w sali jadalnej zostali tylko Noah, Thomas i Sebastian, chwyciła za dłoń Lowlandsa i wpatrując się uporczywie w swojego brata powiedziała – chcę przyśpieszyć termin naszego ślubu!