Claire w koszuli nocnej otwarła okno. Doskonale widziała
sypialnię Noah, w której paliło się światło. Zagryzła wargę i chwyciła za list.
Weszła na parapet. Skoczyła na ten po lewej stronie, potem skoczyła na
następny… i następny, aż w końcu stała na parapecie Happinsa. Zapukała w szybę,
a on podszedł do okna. Oniemiały uśmiechnął się i wpuścił ją do środka.
- Co tu robisz? – spytał, pomagając zejść jej na podłogę.
Wręczyła mu list. Spojrzała na niego zimno.
- Ktoś próbuje nas rozdzielić – powiedział, a ona usłyszała
w jego głosie strach. – Nie pozwolę na to!
- Będziesz musiał. Nie tylko – wskazała na list – ten ktoś
chce nas rozdzielić. Sebastian także chce.
- Może to on wysyła listy - wściekle wzruszył ramionami i
odwrócił głowę, a ona swą delikatną dłonią dotknęła jego policzka, zmuszając go
by na nią spojrzał.
- To nie on. Sebastian martwi się o mnie. Próbował ratować
mój związek z Thomasem – królowa urwała, widząc na twarzy Łowcy jakiś niepokój.
– Co?
- Thomas! Kto mógłby chcieć, żeby to się między nami
skończyło…
- Thomas mnie kocha!
- Ależ nie! Udowodnię ci to!
Jej błyskotliwe spojrzenie przeszyło jego źrenice.
- Odpycham go od siebie… od kiedy cię zobaczyłam. Przestań
być zazdrosnym dupkiem – uciszył ją pocałunkiem. Odepchnęła go od siebie.
Uderzyła go w twarz. Chwycił za koniuszki jej palców.
- Mówiłaś, że możemy się całować… kiedy nie ma ludzi w
pobliżu!
- Światła płoną. Nie chcę by ktokolwiek nas zobaczył, a poza
tym…
- A poza tym – pewny siebie ton jego głosu sprawił, że na
twarzy królowej namalował się uśmiech.
- Ostatnio jesteś zbyt apodyktyczny – zwęziła usta, mając
nadzieję, że Happins sobie daruje. Ten jednak zachichotał i stwierdził:
- Nawet nie wiem, co to znaczy.
- Być może dlatego, że jesteś tylko głupim oszołomem –
odłożyła list na jego łóżko i skierowała się w stronę drzwi – na którego –
westchnęła, przewracając oczami – nie zasługuję! – Wyszła zamykając cichutko,
jak na damę przystało, drzwi. Przeszła kilka kroków, po czym wpadła na postać w
jasnozielonym płaszczu.
Obydwie
zatrzymały się. Claire na początku zaczęła się przyglądać. Jednak potem uznała,
że i tak postaci nie poznaje, bo jest za bardzo zakryta pod materiałem płaszcza.
W końcu uśmiechnęła się do siebie. Królowa mogła wszystko.
- Zdejmij kaptur! – Rozkazała gniewnie, a gdy postać zdjęła
kaptur, Ramsay ujrzała twarz wokół której powiewały rude pukle. – Audrey
Bloylock!
- Witaj pani – rudowłosa schyliła się znacznie. – Jest pani
tak rozebrana… i była pani u Łowców, czy coś się stało?
- Ależ skąd – zaprzeczyła. – Zwyczajne sprawy związane ze
zgonami. Nie ma się czym przejmować.
- Chyba jednak jest! To straszne, że ludzie giną w tak
niewyjaśnionych okolicznościach – Audrey mówiła przerażonym tonem głosu.
- Dlaczego do nich idziesz? – Claire uniosła spojrzenie
swych pięknych oczu w stronę dziewki.
- Pilna sprawa – machnęła ręką, jak gdyby zapomniała o
wszystkim, co przed chwilą mówiła. – Nie musi królowa zawracać sobie tym głowy
– zacisnęła wargi. Brunetka schyliła głowę, a potem każda poszła w swoją
stronę.
Audrey wylądowała
pod drzwiami Łowców. Ściągnęła już płaszcz. Teraz miała na sobie żółtobiałą
suknię z ogromnym dekoltem. Jej włosy opadały falami na skórę, której nie
zakrywał materiał. Ale przecież włosy można było odsunąć. Tak, wyglądała
prześlicznie i seksownie.
- Witaj – powiedział Ezra, otwierając jej drzwi.
- Witaj – powtórzyła Bloylock najciszej jak potrafiła. –
Wpuścisz mnie do pokoju drugiego z Łowców?
- Nie jestem pewien, czy Noah… ma na to ochotę.
Audrey uśmiechnęła się w sposób, którym każdemu mężczyźnie
mogłaby zawrócić w głowie.
- Znam sposób, żebyś mnie wpuścił – dotknęła jego klatki
piersiowej. Słyszała, że jego serce przyspiesza, ale nie zamierzała nic z tym
zrobić. Przecież to nie pierwszy raz, kiedy działa w ten sposób na faceta. –
Powiem wszystkim, że kochasz się w księżniczce… - szyderczy uśmiech niewyraźnie
zarysował się na jej twarzy.
- Nie zrobisz tego – przerażenie wkradło się do jego serca.
- Oj, zrobię – powiedziała z zadowoleniem. – Chyba, że
wpuścisz mnie do pokoju Happinsa!
- Jesteś…
- Piękna? Urocza? Inteligentna? Seksowna? - Jej dłonie
nieustannie wodziły po jego klatce piersiowe. Gdyby Audrey chciała, mogłaby
zmienić rytm bicia jego serca jednym dotknięciem swej zimnej dłoni. Ale nie
chciała. Sam jej wygląd wprawiał przecież Łowcę w osłupienie. – To jak…
wpuścisz mnie?
- Wejdź!
Rozejrzała się i weszła do środka. Skierowała się w stronę
pokoju Noah.
- Skąd wiesz, że tam śpi? – Zapytał najciszej jak potrafił,
kiedy dłoń rudowłosej zawisła na klamce.
- Być może to przeczucie… a być może – kąciki jej warg
uniosły się – mam go już od dawna na oku. – Otwarła drzwi. Blondyn był półnagi
i siedział na łóżku, masując swoje ramiona. – Dobry wieczór – powiedziała
nieśmiało, a on odwrócił się i obdarzył ją ciepłym uśmiechem.
- Dobry wieczór. Czy nie sądzisz, że jest zbyt późno na
odwiedziny?
- Nie?! Nigdy nie jest za późno, żeby cię odwiedzić –
podeszła do łóżka i dostrzegła list. Papier wylądował w jej dłoniach.
Przeczytała i zaśmiała się. – Lubisz sobie wyobrażać, co by się stało, gdyby
dziewczyny biły się o ciebie. – Zobaczyła w jego oczach rozgniewanie. Rzuciła
kartkę na podłogę. - Czy może już się o
ciebie biją?
Happins westchnął.
- Chociaż – dotknęła jego obojczyka. – Z takim ciałem…
mogłyby się o ciebie zabijać!
- Proszę, wyjdź!
- Czemu jesteś w stosunku do mnie taki oschły? – Zacmokała,
a jej dłoń zaczęła dotykać jego silnego ramienia. – Nic złego przecież ci nie
zrobiłam – mruknęła, patrząc jak jej dłoń ugrzęzła na wewnętrznej części łokcia
Łowcy. – Razem tworzylibyśmy zgraną parę, nie sądzisz? – Zatrzepotała rzęsami.
- Nie sądzę! Bo ja…
- Tak, tak… chętnie posłucham – usiadła na łóżku i zaczęła
się mu przypatrywać.
- Kocham kogoś innego… to nigdy nie będziesz ty!
- Zawsze ona? – Uniosła brew. – Więc gdzie teraz jest?
Skrywa się, bo się ciebie boi? Jest tam… daleko? Czy może właśnie zasypia w
królewskiej komnacie?
Zacisnął wargi. Nie chciał zdradzić sekretu.
- Zawsze ona. Gdziekolwiek jest…
- Właśnie do tego zmierzam. Gdziekolwiek jest… nie ma jej
przy tobie. A tu powinna być, więc skoro jej przy tobie nie ma – chwyciła za
jego koniuszki palców. Spojrzał na nią. Uśmiechnął się w miły sposób.
- Ty naprawdę jesteś wyjątkowa – szepnął, klękając przed
nią.
- I ogromnie w tobie zakochana.
- Dlatego musisz stąd wyjść. Teraz. Natychmiast.
- Szkoda – rzuciła, pacnęła go w nos. Będąc już przy
drzwiach, posłała mu buziaka. Następnie wyszła, a on zaczął się dalej
rozbierać.
***
Claire obudziła się w swoim łóżku. Tej nocy zobaczyła prawdziwą twarz Łowcy, a tak przynajmniej jej się zdawało. Widziała jak obściskiwał się z Audrey Bloylock. Jak on mógł? Jaką miał czelność, żeby mówić, że udowodni, że Thomas nie darzy jej uczuciem. Teraz wiedziała – ktokolwiek wysyłał listy, chciał ją chronić.
Claire obudziła się w swoim łóżku. Tej nocy zobaczyła prawdziwą twarz Łowcy, a tak przynajmniej jej się zdawało. Widziała jak obściskiwał się z Audrey Bloylock. Jak on mógł? Jaką miał czelność, żeby mówić, że udowodni, że Thomas nie darzy jej uczuciem. Teraz wiedziała – ktokolwiek wysyłał listy, chciał ją chronić.
Pojawiła się w sali
jadalnej. Miała na sobie śliczną niebieską suknię. Suknia nie posiadała zbyt
dużego dekoltu, bo tak przecież na królową przystało. Stratę to jednak
rekompensowały białe koronki wszyte w poszczególne miejsca sukni. Do tego
królowa upięła włosy w wysoki kok. Efekt był oszałamiający – wszyscy spoglądali
na nią z pożądaniem – mogłoby się zdawać, że nawet Bash patrzy na nią w ten
sposób.
- Dzień dobry – przywitała się, a następnie zajęła miejsce
między Lowlandsem a Happinsem. Zrobiła to specjalnie. Po zjedzonym śniadaniu,
kiedy w sali jadalnej zostali tylko Noah, Thomas i Sebastian, chwyciła za dłoń
Lowlandsa i wpatrując się uporczywie w swojego brata powiedziała – chcę
przyśpieszyć termin naszego ślubu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentowanie nie boli ;)