niedziela, 31 lipca 2016

Rozdział 14



- Za co to! – W błękitnych oczach Happinsa pojawiło się zdziwienie, które jeszcze bardziej rozwścieczyło królową.
- Wiesz – zagadnęła nieśmiało i wystarczająco cicho, żeby jego serce się uspokoiło. Dotknęła jego przedramienia w uwodzicielski sposób, a on zagryzł wargę. – Nie lubię się powtarzać – krzyknęła, a on podskoczył.
- Kompletnie cię nie rozumiem. Zachowujesz się jak…
- Jak gdyby mnie ktoś oszukał? – Uniosła brew.
     Blondyn spuścił głowę. Zaczęło do niego docierać. Wiedział, że przed tym wszystkim nie może uciekać. Wiedział, że pewnego dnia ktoś dowie się, kim tak naprawdę jest Noah Happins. Wiedział, że będzie musiał wyznać, co spowodowało nagłą ucieczkę od samego siebie.
- Czyli wiesz, że jestem następcą tronu.
- Nie dało się nie zauważyć – prychnęła ozięble. – Czemu mi nie powiedziałeś? Myślałam, że mnie kochasz, że jesteś wobec mnie szczery… ja zawsze wobec ciebie taka byłam. – Przełknęła ślinę, a potem półgłosem powiedziała: - zawsze.
- A myślisz, że łatwo mi było. Ojciec po śmierci matki stał się oziębły. Zmieniał kraj nie do poznania. Chciał zmienić… mnie. Pękłem, kiedy skazał na śmierć mojego najlepszego przyjaciela – w tych pięknych błękitnych oczach pojawiło się coś, co miało zapoczątkować łzy. - Postanowiłem uciec. Miałem wtedy czternaście lat. Trafiłem gdzieś, sam już nawet nie pamiętam – błądził w otchłani wspomnień – i nagle zobaczyłem świat z innej strony. – Westchnął, powstrzymując łzy. Po chwili dodał: - tej mrocznej strony. Wampiry, wilkołaki, przebrzydłe wiedźmy… zacząłem polować na te wszystkie popieprzone stwory. I w końcu – uśmiechnął się do siebie – spotkałem Ezrę. Ezra powiedział, że chce być taki jak ja. Zawsze był przy mnie. Stał się moim najlepszym przyjacielem, a ja… - pokiwał głową. Nie patrzył w oczy Claire. Nie śmiał. Był za bardzo rozczarowany i zawstydzony swoją przeszłością, żeby patrzeć w piękne ślepia ukochanej. – Nie mogłem pozwolić mu odejść. Mój ojciec jest w stanie zabić każdą osobę, na której mi zależy. On… oszalał! – Stwierdził przerażonym głosem.
Brunetka zagryzła wargę.
Przytuliła się do niego.
- Ludzie chcą wybrać mi męża. Jeżeli będziesz starać się teraz o moją rękę…
- Będę musiał wrócić do ojca.
- Nie! A poza tym tu nic nam nie grozi… - zacisnęła wargi. Przypomniała sobie treść wiadomości, ale nie mogła rezygnować z Noah. Noah był jedynym mężczyzną, na którego zasługiwała. Noah był jej ukochanym. Wiedziała, że nie może go zostawić, z powodu jednego durnego liściku – no może poza… - nie musiała kończyć. Wiedziała, że wie. Widziała to w jego błękitnych oczach.
- Och, Claire! – Westchnął, a jego serce przepełnione miłością przyspieszyło swój rytm – wiesz, że najchętniej wziąłbym cię daleko stąd.
- Weźmiesz! – Przerwała, widząc, że jemu naprawdę zależy. – Ale kiedy to wszystko się skończy. Kiedy wampiry opuszczą Curse Town, kiedy Alice i Ezra wrócą…
Chwycił ją za dłoń.
- Weźmiemy ich ze sobą. Są w sobie zakochani – oblizał górną wargę – jak my. Mogą udawać, że nic do siebie nie czują, ale my doskonale znamy prawdę.
Claire zachichotała, a potem z jej oczu spłynęły łzy. Była za bardzo rozhisteryzowana, żeby to rozgryźć. Nie. Nie była pewna, co dokładnie czuje.
***
    Postać w kapturze weszła do celi Alice. Księżniczka na początku nie potrafiła dostrzec, kto kryje się pod kapuzą, lecz po chwili dostrzegła rude pukle – Audrey Bloylock.
    Audrey ściągnęła kaptur. Powieki były wymalowane ładnym odcieniem fioletu. Mroczne czerwone usta układały się w uśmiech. Resztę pięknej twarzy zakrywał puder, wręcz niewidoczny dla męskich oczu, jednak dla oczu doświadczonej księżniczki Alice Ramsay był on oczywisty.
- Gdzie jest Ezra! – To nie było pytanie. Księżniczka zwęziła wściekle wargi. – Gdzie on jest! – Powtórzyła.
Rudowłosa zachichotała.
- Myślisz, że to wszystko takie oczywiste. Ależ nie. – Uśmiechnęła się w słodki sposób. – Mamy dla waszej dwójki inne plany…
- Jakie plany?
Usta Bloylock zadrgały. Alice była pewna, że kobieta zaraz bezczelnie się rozśmieje. Jednak nie. Audrey zachowywała powagę – nawet w tamtym momencie.
- Jeszcze tej nocy wrócisz do komnaty Ezry. Powiesz, że cię porwano – w jej oczach pojawił się jakiś niekontrolowany błysk – że… nie mieli zamiaru zrobić ci krzywdy. Chcieli tylko postraszyć i… - zbliżyła się i szepnęła jej na ucho. – Rozumiesz? – Na sekundę wstrzymała oddech, a potem kontynuowała swój monolog: - więc - i ponownie się schyliła, szepcząc na ucho plany księżniczce - Ale ani słowa o naszej dwójce - podsumowała.
- Bo co?
Audrey uśmiechnęła się.
- Nie domyślasz się - zagadnęła kpiącym tonem głosu.
***
   Było już późno i ciemno. Claire i Noah ciągle siedzieli w sypialni Happinsa. Częściowo... byli już załamani. Ale z drugiej strony - miłość, którą się darzyli, była tak silna, że nic nie mogło ich teraz złamać.
Nagle do sypialni wkroczyły dwie postacie.
Alice i Ezra.
- Boże! - Powiedziała królowa, rzucając się swojej siostrze w objęcia.
- Nie! - Księżniczka wyrwała się z uścisku. - Wojna!
- Co? - Noah był w szoku.
- Wojna z wampirami - wydyszał ciemnowłosy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentowanie nie boli ;)