środa, 3 sierpnia 2016

Rozdział 15

Minęło kilka dni. Wampiry już bez skrupułów i ukrywania się panoszyły się po mieście. Wojsko zostało wyposażone w specjalną broń, która miała zabić te stwory raz na zawsze.
- Nie można zabić wampirów za pomocą drewnianego kołka jak to podają mity. Musicie odrąbać im głowy - instruował żołnierzy Noah. - A żeby osłabić wampira potrzebujecie krwi nieboszczyka. Każdy z was dostanie kilkanaście strzykawek z takową krwią. Jedna strzykawka spokojnie wam wystarczy na trzy wampiry.
Dodatkowo każdy żołnierz został wyposażony w bardzo ostrą maczetę.
- Tak myślę, że wygramy - uśmiechnął się Noah do Claire.
Z balkonu oglądali trening wojska.
- Mam taką nadzieję - odpowiedziała ponuro królowa.
- Nadal się martwisz o Alice? - zapytał Happins. - Słuchaj - złapał ją za dłonie i pocałował je. - Jest księżniczką. Bardzo silną emocjonalnie. Poradzi sobie z traumą. Nie zawracaj sobie tym zbytnio głowy.
- Dziękuję - szepnęła i pocałowała go w policzek.
- Claire - podszedł do nich Sebastian. - Mamy gościa - zerknął na Łowcę. - Przybył do nas król Wallace Happins. Chce cię natychmiast widzieć.
- Mało mnie obchodzi co chce. Jest w moim kraju. Poczeka - Sebastian ukłonił się i wrócił do zamku.
- Co tu robi mój ojciec? - Noah zacisnął pięści i zwęził wargi. Widać było, że się zdenerwował.
- Pójdę się z nim zobaczyć - powiedziała królowa. - Jak chcesz to tu poczekaj - musnęła jego dłoń. Mężczyzna od razu się rozluźnił.
- Nie daj mu się.
Parsknęła na jego słowa.
- Nie boję się go - puściła mu oczko i weszła do zamku.
Claire udała się prosto do głównego holu. Zazwyczaj tam oczekiwali goście nim ktoś nie zaprosi ich do środka. Takie zasady panowały na każdym kraju. Nawet tym najbardziej barbarzyńskim.
- Camden Munro, czym zawdzięczam twoją niespodziewaną wizytę? - królowa spytała dość miłym tonem.
- Darujmy sobie uprzejmości, Ramsay - zaczął oschle. - Porozmawiajmy na osobności.
- Oczywiście. Zapraszam do mojego gabinetu.
- Prowadź - wskazał ręką.
Przeszli przez salę tronową. Po przeciwnej stronie Claire ujrzała Audrey Bloylock. Ucieszyło ją to, bo miała dwie ważne wiadomości do przekazania Noah i Bashowi.
- Przepraszam na chwilkę - zwróciła się do Camdena. Nie czekając na jego pozwolenie podeszła do Bloylock. - Audrey? Mogę cię prosić o przysługę?
- Tak, oczywiście Wasza Wysokość - skłoniła się.
- Mogłabyś odnaleźć Noah i przekazać mu żeby czekał na mnie w mojej sypialni? Oraz znajdź Sebastiana i powiedz mu by natychmiast zjawił się w sali tronowej?
- Oczywiście - Audrey ponownie się skłoniła i wyszła z sali tronowej.
- Nadal mamy udawać przykładnych poddanych czy zaczniemy działać? - w drodze do Noah zaczepił ją Evan Stirling.
- Nie jesteśmy przykładnymi poddanymi - jej wargi wykrzywił złośliwy uśmiech. Z kieszeni sukni wyciągnęła dwa flakoniki, Jeden z przeźroczystym płynem, drugi z lekko czerwonym. Po drodze zahaczyli o kuchnię. Audrey zgarnęła dwa puchary i napełniła je winem. Wlała do nich zawartość flakoników. - Ten puchar zaniesiesz Bashowi - podała Evanowi wino z dolewką przeźroczystego płynu. - Ta mieszanka sprawi iż Sebastian Lyon nie będzie nam stał dłużej na przeszkodzie - puściła mu oczko.
- A to drugie wino? - spytał Evan.
- Jest dla Noah Happinsa. A raczej dla Noah Munro. Sprawi iż jego serce nie będzie już należeć do naszej kochanej królowej lecz do pierwszej kobiety, którą pocałuje po wypiciu tego eliksiru. A dzięki miłości Noah będę w stanie walczyć o tron, Dla nas - dotknęła policzka Evana. Po sekundzie pocałowała go. Bardzo namiętnie.
- Jesteś przerażająca i genialna - szepnął Stirling.
Po wyjściu z kuchni rozdzielili się. Audrey od razu wiedziała, gdzie szukać Happinsa.
- Noah? - podeszła do niego. - Królowa przekazuje ci byś nie czekał na nią daremnie. Jest bardzo zajęta - uśmiechnęła się lekko. - Proszę - podała mu kielich z winem. - Na rozgrzanie. Jesień w tym roku jest bardzo chłodna.
- Dziękuję - odparł Noah bez żadnych podejrzeń. Wziął od rudowłosej kielich i niemalże jednych haustem wypił całą jego zawartość.
Bloylock tylko na to czekała. Chwyciła za kołnierz koszuli Łowcy i go pocałowała. Oderwała się od niego po kilku sekundach.
Happins zamrugał kilka razy. Następnie spojrzał na stojącą przed nim kobietą z miłością.
- Gdzie ja miałem oczy? Jesteś taka piękna - przejechał kciukiem po wargach Audrey. - Wyjdź za mnie - uklęknął przed nią.
- Oczywiście, że wyjdę za ciebie - odpowiedziała mu.

W tym samym czasie Evan Stirling kierował się do stajni, gdyż tam przesiadywał Sebastian.
- Witaj, Bash - przywitał się wesoło Evan.
- Oh, cześć Evan - mruknął Lyon, który w tamtej chwili czesał swojego wierzchowca. - Co tutaj robisz?
- Claire kazała mi sprawdzić co z tobą. Oraz przynieść ci wino na rozgrzanie - wyciągnął w jego stronę puchar.
Bash był bardziej podejrzliwy od Noah. Z lekkim wahaniem wziął od Stirlinga kielich. Upił raptem jeden łyk, gdy poczuł, że jego nogi odmawiają mu posłuszeństwa. Następne były ręce. Upuścił kielich na ziemię. Cała jego zawartość rozlała się po ziemi.
- Coś ty zrobił? - zapytał ledwie słyszalnie.
- Nic takiego - odpowiedział mu Evan.
Z satysfakcją patrzył ja Bash powoli kona.
"Audrey wybrała idealną truciznę" - pomyślał z szyderczym uśmiechem.
Kilkanaście minut później Lyon był martwy, a Evan opuścił stajnię. Był na tyle nierozsądny, że nie zabrał ze sobą "narzędzia zbrodni".


- Więc... - zaczął Camden Munro. - Ty i mój syn jesteście zaręczeni. Wiedz iż pochwalam taki obrót sprawy. Nie wyobrażam sobie by ktokolwiek z królewskiej rodziny mógł poślubić kogoś z niższym stanem.
- Cieszę się iż akceptujesz nasz związek. Jednak podejrzewam iż nie tylko po to tu przybyłeś.
- Masz rację, Claire. Chciałbym wspomóc was moim wojskiem. Są doświadczeni w walkach przeciw nadnaturalnym stworom. Przydadzą ci się.
- To bardzo hojne z twojej strony, Camdenie - uśmiechnęła się szczerze. Jednak nadal przyglądała mu się podejrzliwie, Doskonale pamiętała to co powiedział jej Noah..
- Twoje spojrzenie mówi samo za siebie - odezwał się znienacka Camden. - Wiem jaki byłem dla mojego syna. Nie zaprzeczę iż go krzywdziłem wiele razy. Ale się zmieniłem. Po jego odejściu wziąłem się w garść. Zaprowadziłem porządek w moim kraju, poznałem wspaniałą kobietę i ją poślubiłem. I urodziła mi córkę. Naprawdę się zmieniłem.
- Nie mów tego mi. Powiedz to Noah - królowa nie co złagodniała,
Nagle do gabinetu wpadła zapłakana Alice.
- Bash.... On... W stajni... - szlochała. Po jej policzkach płynęły strumienie łez.
Claire od razu zrozumiała. Biegiem ruszyła na zewnątrz. Nawet nie ubrała płaszcza.
W stajni stanęła jak wryta. Patrzyła na nieruchomego Sebastiana. Sekundę później z jej oczu zaczęły skapywać łzy. Powoli podeszła do brata i uklęknęła przy nim. Niechcący dotknęła plamy po winie i pobrudziła swoją suknię.
- Ktokolwiek to zrobił, zapłaci za to - szepnęła w stronę martwego Basha.
Rozejrzała się po pomieszczeniu. Obok nogi brata ujrzała kielich. Sięgnęła po niego. Na dnie było jeszcze trochę wina.
- Carig - zwróciła się w stronę starszego Stirlinga. - Możesz zająć się ciałem mego brata?
- Oczywiście.
Królowa weszła do zamku. Od razu poszła w stronę pomieszczenia, gdzie zwykle przebywał nadworny medyk i mistrz eliksirów zarazem.
- Pani, moje kondolencje - powiedział starzec, gdy zobaczył w swoich drzwiach królową.
- Dziękuję. Mógłbyś sprawdzić ten napój? - podała mu ostrożnie puchar.
- Oczywiście. Do następnego tygodnia dowiem się wszystkiego.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentowanie nie boli ;)