Ezra siedział w
swoim pokoju. Wpatrywał się w okno, doskonale widział z niego sypialnię Alice.
Księżniczka szczęśliwie tańczyła w świetle świec. Łowca uśmiechnął się. Tak
bardzo jej pragnął. Tak bardzo ją kochał. Nie mógł sobie wyobrazić, że pewnego
dnia będzie musiał ją zostawić.
Rozległo się pukanie, tak oszałamiające, że zielonooki przez
chwilę się zląkł. Jednak po chwili otworzył drzwi.
- Audrey? – Uniósł zadziornie brew, a postać w błękitnej
sukni z wymyślnymi wzorami weszła do środka.
- A myślałeś… - wyszczerzyła zębiska, siadając na łóżku – że
kto! Czyżby księżniczka Alice miała tu przyjść?
- Nie bądź cyniczna – wysyczał wściekle i usiadł na
parapecie. – Po co przyszłaś?
- Wiesz… Noah mnie nie…
- Noah?! Od kiedy jesteście na „ty”?
Zachichotała dziewczęco, ale Ezra obrzydził ten widok.
- Jak to od kiedy? Od zawsze – rozpuściła swoje rude pukle. –
Jak już mówiłam, Noah mnie nie lubi. Pomyślałam, że dobrze byłoby się zająć się
tobą.
- Mną?
Wstała. Uniosła
błękitną suknią, która teraz ledwie zakrywała kolana. Brunet nie mógł odwrócić
wzroku od ślicznych nóg dziewczyny. Gdy materiał sukni ponownie zakrył kończyny,
Łowca jakby się przebudził z głębokiego zamyślenia.
- Zawsze mnie lubiłeś – powiedziała łagodnie.
- Nie! – Pisnął wściekle. – Ty…
- Och! Ja?! Mam sobie iść, skoro wiem, że pragniesz mnie…
bardziej niż jakiejkolwiek innej kobiety na ziemi.
- Kocham tylko Alice! – W końcu to powiedział. Czuł się z
tym dużo lepiej.
- Alice – westchnęła. – Nie skradniesz ani jednego pocałunku
z jej ust.
- To niby czemu?
Bloylock wbiła spojrzenie w okno, z którego doskonale było
widać sypialnię księżniczki.
- Bo jej już nie ma… - mruknęła i skierowała się w stronę
wyjścia. Nie spoglądała w stronę Ezry, tylko wyszła z pokoju, trzaskając
drzwiami.
Zielonooki
podszedł do okna. Wbił spojrzenie. Dostrzegł coś przerażającego. Czerwona maź
zalewała szybę w pokoju księżniczki. Wytężył wzrok. Czerwona maź nie miała
obojętnych kształtów, ewidentnie przypominała ludzkie dłonie. Jakby ktoś miał
na dłoniach czerwoną maź, i przycisnął te dłonie do okna.
***
Zadowolona jesteś z siebie? Myślałaś, że Ezra upilnuje księżniczkę?! Trzeba było z nią przynajmniej Happinsa zostawić.
Zadowolona jesteś z siebie? Myślałaś, że Ezra upilnuje księżniczkę?! Trzeba było z nią przynajmniej Happinsa zostawić.
Taką wiadomość otrzymała Claire zaraz po codziennej porannej
kąpieli. Nie zważając na to, że była w samym ręczniku, przeszła przez parapety do
pokoju Łowcy.
- Co tu robisz? –zapytał, wpuszczając ją do środka.
- A jak myślisz?
Objął ją w talii, ale ona wściekle odepchnęła go od siebie.
- Ktoś porwał moją siostrę.
- Spokojnie! Ona jest z…
- Żartujesz sobie?! Ktoś ją porwał. Ja… ja mogłam go
zostawić. On mógł żyć – łzy zaczęły wypływać z jej pięknych oczu. – Nie powinnam
była…
Przytulił ją. Ustami delikatnie muskał jej nagie ramiona.
- Uspokój się – wyszeptał. – Znajdę tego kogoś, choćbym miał
przypłacić za to życiem!
Odsunęła się. Wymierzyła mu policzek.
- Nie! Straciłam już jedną osobę, którą kocham. Nie stracę
kolejnej. Nie mogłabym żyć spokojnie, gdyby…
Uniósł podbródek królowej. Zagryzł wargę.
- Czy właśnie powiedziałaś, że mnie kochasz?
Wtedy zrozumiała sens słów, które przed chwilą wypłynęły z
jej ust. Spuściła wzrok.
- Kocham cię. Kocham cię. Kocham cię. Kocham cię. Kocham
cię. Kocham cię. Kocham cię. Kocham cię. Kocham cię. Kocham cię. – Powtarzała jak
obłąkana. Noah to rozumiał. Za dużo myśli kłębiło się w królewskiej głowie. Na
początku tajemnicze istoty opanowały miasto. Później on i Ezra się pojawili. Przed
chwilą przecież jej kochanek okazał się podłym oszustem. Potem go zabiła.
Następnie porwano jej siostrę. A teraz? Teraz wyznała miłość Łowcy, którego
przecież niedawno poznała.
- Wystarczyło raz. Teraz mogę zrobić dla ciebie wszystko.
- Tylko… nie trać życia – głośno przełknęła ślinę. – Bądź na
zawsze mój, a Bash znajdzie sposób, żebyśmy mogli się pobrać.
Zacisnął wargi.
- Co?! – Mruknęła. W oczach Happinsa dostrzegła coś, czego w
żadnych innych oczach nie widziała. Coś pomiędzy fascynacją, współczuciem a
rozbawieniem. Chyba tylko jeden Noah mógł to okazać. Tylko jeden Noah, bo tylko
on był jej przeznaczony.
- Właśnie mi się oświadczyłaś. Pozwól, że zrobię to ja,
kiedy wszystko już się uspokoi.
Rzuciła mu się w objęcia. Teraz wiedziała, że nie pozna już
nigdy tak silnej miłości. Teraz wiedziała, że zawsze i na zawsze, cokolwiek
miałoby się wydarzyć, będzie z nim szczęśliwa. Zawsze i na zawsze.
***
- To ty? – zapytała Alice.
- To ty? – zapytała Alice.
Jej ubranie było
podarte. Z nosa płynęły strużki krwi. Włosy w zupełnym nieładzie, a oczy
przepełnione głębią rozpaczy. Księżniczka była przywiązana sznurem do
drewnianego krzesła.
- Nie jestem jedynym, który w tym uczestniczy…
- Ale… dlaczego? Thomas też miał z tym coś wspólnego?
Postać zachichotała.
- Thomas? Ten mięczak?! Czyś ty do diabła zwariowała? –
Postać okrążyła Alice, następnie podeszła i uniosła jej podbródek. – Nasza grupa
jest silna. Ale nie martw się… nie spadnie ci włos z głowy – postać wyszczerzyła
zęby. – Najpierw muszę tu zwabić Ezrę. Jest tak bardzo w tobie zakochany, że nie
widzi świat poza tobą.
- Ezra się domyśli!
- Ezra się nie domyśli! Nie zorientował się, że przywódczyni
mydliła mu oczy, kiedy cię porywałem. Swoją drogą… koleś i tak wystarczająco
mnie nienawidzi.
Alice zawyła. Wszystko działo się tak szybko. Ewidentnie za
szybko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentowanie nie boli ;)