poniedziałek, 25 lipca 2016

Rozdział 13

Claire odkleiła się od Noah kiedy zorientowała się, że jest w samym ręczniku i nie ma nic pod nim. Oplotła się rękoma i spuściła wzrok w dół. Jednak pomyślała sobie, że już dość się na wstydziła i uniosła dumnie głowę w górę i spojrzała w oczy Noah.
- Piękny ręcznik - powiedział Happins.
- Wiem - odparła. - Specjalnie dla ciebie - puściła mu oczko.
Weszła na parapet i otworzyła okno. Szybko przemknęła do swojej sypialni.
Zajrzała do garderoby i wyciągnęła z niej żółto-złotą suknię. Ta suknia pasowała idealnie na dzisiejsze spotkania z możnymi.
Prężnym krokiem królowa ruszyła w stronę sali obrad. Była bardzo pewna siebie. Po porannej sytuacji z Łowcą poczuła się o wiele lepiej i bardziej jak królowa, a nie jak zwykła dziewka czy szlachcianka.
- Jej Miłość, królowa Claire Ramsay - zapowiedział ją strażnik.
Wszyscy możni jak jeden mąż wstali ze swoich miejsc. W sali znajdowali się tylko przedstawiciele wyższych i bogatszych rodów.
- Panowie, usiądźcie - powiedziała Claire z delikatnym uśmiechem. Wszyscy zebrani usiedli ponownie, dopiero wtedy, gdy królowa zajęła miejsce u szczytu stołu. - O czym najpierw porozmawiamy? - zapytała.
 - W królestwie biedniejsze rody szlacheckie żądają sprawiedliwości - odezwał się lord Boyle. - Za śmierć Thomasa Lowlandsa.
- Jakiej sprawiedliwości? - dopytała Claire.
- Śmierć za śmierć. Głowa za głowę.
- Czyjej głowy chcą?
- Twojej, Wasza Wysokość - odparł, nie patrząc na swoją władczynię.
- Wątpię by ją dostali. Zwłaszcza teraz, gdy najlepsi szpiedzy i poszukiwacze szukają mojej siostry. A co gdyby była martwa? Kogo by umieścili na tronie? Stirlingów? Przecież ich bardziej nienawidzicie niż mnie czy moją rodzinę.
- Zapewne Sebastiana - odezwał się hrabia Colville.
- Bękarta? Którego powiła królewska metresa? Ta przez którą zginął mój ojciec?
- Raczej tak.
- Wolałabym zostawić ten kraj bez następcy niż oddać go zdradzieckim Lyonom! - królowa uderzyła pięścią w stół. - Miłuję mego brata, ale nie mogłabym oddać mu tronu. Nigdy. Nawet jeśli miałoby mnie pochłonąć piekło.
Przez chwilę w pomieszczeniu panowała cisza. Wszyscy zebrani zrozumieli, że lepiej nie denerwować Claire. Zwłaszcza, gdy jej siostra jest w niebezpieczeństwie.
- Może zajmijmy się inną sprawą - ponownie zabrał głos lord Boyle. - A mianowicie twojego zamążpójścia.
- Słucham - odparła Claire obojętnym tonem.
- Jako iż Thomas Lowlands nie żyje, a nie masz pani narzeczonego, chcielibyśmy zaproponować kilku kandydatów - nie słysząc sprzeciwu Boyle mówił dalej. - Evan Stirling, Neil Agnew oraz Camdan Spens.
- I co? - zabrała głos Claire. - Mam wybierać czy wy zrobicie to za mnie? Wierzcie mi panowie lub nie, ale wybrałam już przyszłego męża. W tej chwili mój brat, Sebastian, zajmuje się wszelkimi przeszkodami, które stoją mi na drodze - królowa wstała i skierowała się do wyjścia.
- Wasza Wysokość, z całym szacunkiem, ale jest pani tylko kobietą. Nie masz prawa decydować o tak ważnych sprawach - sprzeciwił się Boyle.
Claire odwróciła się do zebranych lordów. Wzięła głęboki wdech.
- Może i jestem kobietą, ale także i waszą królową. Nie ma nade mną nikogo ważniejszego! To ja będę decydować o swoim małżeństwie! - podniosła głos i wyszła dumnym krokiem z sali.
Nie była wściekła. Claire rzadko bywała wściekła. Zazwyczaj ludzie wprowadzali ją w stan rozczarowania lub lekkiego zdenerwowania.
Spokojnie przeszła przez korytarze ku ogrodom zamkowym. Chciała tam się uspokoić i wyciszyć by móc z trzeźwością umysłu wysłuchać tego popołudnia zwyczajnych ludzi.
Siedziała na kocu w cieniu drzew z przymkniętymi oczami. Marzyła by Noah był teraz przy niej i ją całował. Z jak największą pasją i miłością.
- Wasza Wysokość - rozbrzmiał damski głos. Królowa otworzyła oczy i ujrzała swoją służkę z listem w dłoni. Dziewczyna podała jej kopertę i odeszła.
Claire migiem rozerwała pergamin.
"Ty i Noah zaręczeni? Tak przecież nie może być! Wyjdź za Evana Stirlinga, moja droga. Całuski"
- Nie do pomyślenia, suko - warknęła Claire i rozerwała kartkę na strzępy. - Nikt nie będzie mną rządzić.
Wstała z koca i wróciła do zamku. Godzinę później rozstrzygała sprawy zwykłego plebsu. A trzy godziny później powrócił Bash z wiadomościami.
- Mam bardzo dobre wiadomości - uśmiechnął się szeroko.
- Słucham uważnie.
- Dowiedziałem się iż Noah Happins pochodzi z sąsiedniego kraju. I.... jest synem samego króla! I to pierworodnym!
Ta informacja ją zaszokowała. Schowała twarz w dłonie i starała się oddychać miarowo.
- Claire? Dobrze się czujesz? - spytał Bash.
- Wyjdź - rozkazała.
O dziwo, posłuchaj jej.
Claire wstała z tronu i ruszyła w stronę komnat Noah. Wparowała do jego sypialni bez pukania.
- Claire? Czy coś się stało? - był zaniepokojony.
W odpowiedzi wymierzyła mu siarczysty policzek.
- Jesteś kłamcą. Tak jak każdy mężczyzna!

Alice szamotała się z więzami, które oplatały jej nadgarstki. Po kilku godzinach udało się jej uwolnić jedną dłoń. Potem wszystko poszło jak z płatka. Wstała z krzesła i podbiegła do drzwi. Nawet nie zdążyła ich otworzyć.
- Nie powinnaś wstawać. To nie grzeczne z twojej strony, Alice.
Dostała mocno w głowę i zemdlała.

1 komentarz:

  1. Macie rację, komentowanie nie boli c:
    Co tu dużo mówić, czytało się lekko, sprawnie i przyjemnie. Raczej nie robicie błędów, ale też nie przebieracie w słowach i opisach. Rozdział był bardzo krótki i raczej nie można o nim za dużo powiedzieć, ale całkiem mi się podobał c: Jednak twierdzę, że ma potencjał na bycie o wiele lepszym. Trzeba go rozwinąć i doracować tu i ówdzie.
    Pozdrawiam ~ EvilRay

    OdpowiedzUsuń

Komentowanie nie boli ;)