piątek, 8 lipca 2016

Rozdział 10



- Noah – przewróciła oczami. – Pleciesz głupoty.
Strażnicy stojący przy drzwiach uśmiechnęli się w swoją stronę.
- Wyjdźcie! – Wrzasnął Happins. Straż szepnęła coś do siebie, a potem się rozeszła. – To nie są głupoty. Nie mogę uwierzyć, że mógł coś takiego zrobić… ja bym nigdy…
- Ty byś nigdy nie chciał mnie zranić? Za bardzo mnie kochasz? – Uniosła brew. Domyślała się, co zaraz usłyszy.
- Tak… dokładnie – powiedział cicho, ocierając z jej policzków łzy, które zaczęły skapywać.
- Nie kłam, proszę!
Złożył pocałunek, na jej ustach, co miało być potwierdzeniem jego słów.
- To nie kłamstwo.
- Widziałam cię… z Audrey.
    W pokoju było ciemno. Claire ledwie dostrzegała twarz Łowcy, ale mogłaby przysiąc, że Happins się zarumienił, a w jego błękitnych oczach pojawił się błysk zawstydzenia.
- Nic nas nie łączy! Musisz mi zaufać - spojrzał w jej stronę łagodnie, a potem dodał: - kocham tylko ciebie. - Złożył pocałunek na jej wargach i wyszedł z sypialni.
***
    Zaraz po śniadaniu Claire udała się do celi Thomasa. Nie mogła wierzyć, że właśnie on chciał ją zabić. Miała na sobie szmaragdową suknię z koronką na przedramionach. Włosy rozpuściła i teraz delikatnie się falowały. Wyglądała przecudownie, nic więc dziwnego, że Lowlands z pożądaniem w oczach zagryzł wargę.
Królowa rzuciła na stół wszystkie listy, które od pewnego czasu dostawała, a później westchnęła.
- To ty je wysłałeś?
Blondyn chwycił jeden z liścików. Uśmiechnął się do siebie, a potem powiedział:
- Nie. Miałaś romans z Łowcą?! To dlatego chcą mnie teraz skazać...
- To z kim miałam romans, nie powinno cię obchodzić. To wyłącznie moja sprawa.
- Och! Twoja sprawa?
- Ależ moja. A skazany zostaniesz za swoje karygodne zachowanie wczorajszej nocy.
- Claire! Znam cię przecież dobrze - zacmokał, a później zaczął bawić się listami. Brunetka chwyciła za kartki i spojrzała na niego gniewnie. - Czy oni chcą mnie oskarżyć o coś innego?
Nie odpowiedziała. Wpatrywała się tylko w jego niebieskie oczy.
- Czy oni chcą mnie oskarżyć o coś innego?
Zacisnęła wargi.
- Czy oni chcą mnie oskarżyć o coś innego?
- Chciałeś mnie zabić - wrzasnęła. - Jak mogłeś... udawałeś, że mnie kochasz. Cały czas bawiłeś się mną. Założę się, że to ty wysyłałeś te listy. To także dopiszę w twoim oskarżeniu. Nikt cię już nie wybroni. A twoja rodzina nie zazna życia w Curse Town - mówiła z rozczarowaniem w głosie. - Nikt cię już nie wybroni - powtórzyła, ale barwa jej głosu wydawała się być okrutnie zimna.
Thomas zaśmiał się jak niemowlak. Odchylił głowę do tyłu.
- Wiem, że tego nie zrobisz. Nie potrafiłabyś mnie oskarżyć, nie mając pewności. Ktokolwiek - wskazał na listy - cię szantażuje, da ci znać jeszcze tej nocy... założę się - dwa ostatnie słowa wysyczał. - A ktokolwiek mnie oskarżył jeszcze tego pożałuje - Claire zwęziła wargi - tylko jak stąd wyjdę - dodał.
- Nie bądź taki pewny siebie - wymruczała i zniknęła za drzwiami prowadzącymi na korytarz.
***
  Tamtego wieczora siedząc w swojej sypialni, królowa pisała swoje podejrzenia w sekretnym notesie. Do pokoju wpadła Alice. Była przestraszona i cała rozdygotana. W nocnej koszuli wyglądała tak niewinnie. Chwilę zajęło nim Claire dostrzegła papier, który jej siostra trzymała w trzęsących się dłoniach.
- Co się stało? - Zapytała, mając nadzieję, że to tylko sen albo głupi żart. Ale nie. Alice pisnęła:
- Dostałam list... do ciebie!
Królowa podeszła i odebrała karteczkę.
Królowo! Thomas nie chciał Cię zabić. Wypuść go z więzienia i pozwól mu ożenić się z Tobą. Jeżeli nie... krzywda stanie się Alice. Już ja tego dopilnuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentowanie nie boli ;)