niedziela, 17 lipca 2016

Rozdział 11

Po policzkach Claire zaczęły skapywać łzy. Teraz naprawdę była przerażona.
"I co mam teraz zrobić? Zaryzykować życie Alice czy własne szczęście?"
Odłożyła list na biurko i opadła na krzesło. To wszystko ją przerastało.
- Wszystko w porządku? - zapytała Alice.
Claire pokręciła przecząco głową. Nie miała siły by jej odpowiedzieć.
Alice usiadła po drugiej stronie biurka.
Siedziały w całkowitej ciszy póki nie wtargnął tam Bash.
- Co żeś zrobiła?! - krzyknął do królowej.
- To co uważałam za słuszne -odpowiedziała Claire. - I zamierzam go stracić. Nikt nie ma prawa mnie zastraszać. A teraz wynocha! Oboje!
Alice i Sebastian na serio się przestraszyli, więc szybko wyszli z jej pokoju.
"I co mam teraz zrobić? Co powinnam, a co muszę zrobić?"
Powoli podniosła się z krzesła i wyszła z biura. Zmierzała w stronę komnat Łowców. Musiała pokazać Noah ten list. Ręce się jej trzęsły, gdy pukała do drzwi sypialnia Happinsa.
- Claire? Co się stało? - zapytał.
Bez słowa weszła do środka i podała mu list. Czytał go w pełnym skupieniu marszcząc brwi.
- Co zamierzam z tym zrobić? - oddał jej kartkę.
- Nie mam zielonego pojęcia - schowała głowę w dłoniach.
Podszedł do niej i przytulił ją.
- Nie ulegaj - szepnął. - Postaw na swoim. Zarządź ochronę Alice. Albo ją odeślij. Jak najdalej stąd.
- Dziękuję.
Stali jeszcze tak chwilę. Potem królowa się otrząsnęła i wyszła z jego sypialni z już podjętą decyzją. Poszła do biura. Z półki wyciągnęła nowy pergamin. Usiadła przy mahoniowym biurka i sięgnęła po pióro. Zamoczyła je w kałamarzu i zaczęła pisać.
Następnego dnia po śniadaniu Claire poprosiła by Alice została by z nią porozmawiać.
- Wymyśliłaś coś? - zapytała księżniczka na wstępie.
- Tak. Wyjedziesz stąd. Do naszego kuzynostwa przy granicy kraju. Będzie towarzyszył ci Ezra. Thomasa stracę kilka dni po twoim wyjeździe.
- Dlaczego?! Ja nie chcę wyjeżdżać! - oburzyła się.
- Wyjedziesz. Koniec dyskusji. Nie mogę zaryzykować twojego życia. Jesteś moją siostrą i cię kocham. Nie mogłabym żyć gdyby coś ci się stało - po ostatnich słowach siostry Alice odrobinę zmiękła i się zgodziła z planem królowej.
Nazajutrz z samego rana Alice Ramsay opuściła zamek w towarzystwie gwardii królewskiej i Ezry. Claire stała na krużganku i niepokojem patrzyła za odjeżdżającą karetą. Obok niej pojawił się Bash.
- Nie wierzę, że to robisz - powiedział. - Myślałem, że go kochasz.
- Kochałam. On jednak się mną bawił. Jestem królową. Jeśli go uwolnię możni nie dadzą mi żyć.
- Nie ważne co zrobisz, jestem z tobą. Zawsze.
Minął tydzień od wyjazdu Alice. Tajemniczy prześladowca nie odezwał się od czasów tamtej groźby. Noah tropił wampiry w po całym lesie i miasteczku, a Claire wypisywała akt oskarżenia Thomasa Lowlandsa.
Minął kolejny tydzień. Królowa opłaciła kata, został - na jej rozkaz - zbudowany podest, gdzie Thomas miał zostać pozbawiony głowy. W ten sądny dzień Możni i zwykli mieszczanie oraz rodzina Lowlandsów zebrali się na runku miasteczka. Thomas został wyprowadzony z lochów i przewieziony do miasteczka na odsłoniętym wozie.
- Thomasie Lowlands, zostałeś oskarżony o próbę zamachu na życie królowej, Claire Ramsay. Niech Bóg zlituje się nad twoją duszą! - wyczytał akt oskarżenia Sebastian i  zszedł z podestu dając miejsce katu.
Kat zmusił mężczyznę do uklęknięcia i położenia szyi na szafocie. Nim kat uniósł miecz Thomas zawołał:
- Oby panowała jak najdłużej! - krzycząc to patrzył prosto w oczy Claire.
Kilka sekund później jego głowa toczyła się po podeście.
Po runku rozległ się tragiczny szloch jego matki. Chwilę potem królowa wraz z Bashem wsiadła do karety i odjechali w stronę zamku.
- Jak się czujesz? - spytał bastard siostry.
- Niepewnie.
- To znaczy?
- Boję się o ciebie, Alice, mnie... i wszystkich innych, na których mi zależy. Ten ktoś może pragnąć zemsty.
- Dostaniesz ochronę. Każdy ją dostanie - oznajmił Sebastian.
- Nie. Ten ktoś pewnie zna sposoby by dopaść kogokolwiek. Nawet jeśli posiada ochronę.
- Nie zadręczaj się tym dłużej, siostro - uśmiechnął się lekko do niej. - Co zrobisz z ciałem Thomasa? - zmienił temat
- Oddam jego rodzinie. Chociaż tyle mogę dla nich zrobić. Przecież właśnie zabiłam ich syna.
- Wspaniale. Nigdy nie wątpiłem w twoją mądrość.
Dojechali do pałacu i Bash pomógł wysiąść Claire. Był poranek, a królowa czułą się już wyczerpana.
- Chyba pójdę odpocząć do siebie - mruknęła i objęła się rękoma.
Brat odprowadził ją pod same drzwi, a potem zniknął.
W sypialni zastała Noah, którego nie widziała od kilku dni.
- Jak się czujesz? - zapytał troskliwie.
- Sama nie wiem. Boję się, a jednocześnie czuję ulgę. Dziwne uczucie.
- Za jakiś czas będzie lepiej. Zobaczysz - podszedł do niej i pomógł jej ściągnąć płaszcz.
Przejechał delikatnie palcami po jej policzkach. Nachylił się i musnął jej wargi swoimi.
- Nie teraz - szepnęła.
- Jak sobie życzysz - ukłonił się i opuścił komnatę.
Claire uśmiechnęła i przejechała palcami po ustach. Nadal czuła na nich smak ust Noah.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentowanie nie boli ;)